Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Choroby serca w najdawniejszych czasach i pradzieje kardiologii. Część I

Autor:
Janusz Skalski, prof.

Czy w prehistorycznych czasach nasi praprzodkowie chorowali na serce? Odpowiedź brzmi TAK, jeśli myślimy o śmiertelnej przypadłości, która związana jest trwale z człowieczym losem, od najdawniejszych czasów, nawet tych, które poprzedzały świadomą egzystencję homo sapiens. Choroba ta dotyczy przecież nie tylko człowieka, ale i wielu innych istot żywych, stojących poniżej najwyższego szczebla rozwoju w darwinowskim szeregu. A zatem także bezpośrednich „poprzedników” homo sapiens, jego starszych krewniaków.

Niewydolność krążenia mogła przy tym wystąpić w przebiegu różnych poważnych chorób, wad serca, stanów septycznych, ciężkich urazów, co więcej – we wszystkich przedziałach wiekowych osobników. Teoretycznie miała więc szanse być dostrzeżoną przez praprzodków-medyków obdarzonych spostrzegawczością prawideł przyrody, znacznie wcześniej w dziejach niż np. niedomoga wieńcowa serca. Ta ostatnia bowiem zaczęła się ujawniać dopiero wówczas, kiedy życie ludzkie stało się na tyle długie, że śmierć naturalna, czyli wynikająca z biologicznego starzenia się organizmu mogła przeważyć nad dominującymi onegdaj przyczynami śmierci: powszechnym zabijaniem w walce o przetrwanie, urazowością i infekcjami. Niewydolność krążenia, na upartego, mogłaby zostać w końcu obwiniona odpowiedzialnością za śmierć naturalną większości ludzi, od milionów lat. Nie o to przecie chodzi, a o historię rozumnego rozpoznawania i przemyślanego podejmowania prób leczenia choroby będącej w istocie wyrazem zachwiania równowagi w układzie krążenia. Założyć przy tym musimy, że w dziejach medycyny, takiej postaci niewydolności, jako konsekwencji pozasercowych schorzeń, czyli po prostu powikłań krążeniowych innej choroby nieubłaganie prowadzącej do śmierci, dawni lekarze nie byli w stanie odróżnić od pierwotnych chorób układu sercowo-naczyniowego.

W praktyce historyka medycyny łatwiej jest wyłuskiwać z tekstów historycznych informacje o zejściowej fazie np. choroby wieńcowej z jej drastycznymi bólowymi incydentami, niźli raporty o prozaicznym załamywaniu się zdrowia, stopniowemu „gaśnięciu” życia wśród mało spektakularnych objawów (z pewnymi wyjątkami) traktowanych jako naturalny koniec życia. Warto więc zacząć od takich właśnie ewidentnych opisów ciężkiej choroby serca, w których też doszukać się można cech niewydolności. Bo przecież niewydolność krążenia jako przypadłość, z którą dawni lekarze nie bardzo sobie radzili, zawsze musiała zakończyć się zejściem śmiertelnym, traktowanym jako tzw. „śmierć naturalna”.

Pierwsze wzmianki o symptomach choroby, którą obecnie nazywamy niewydolnością serca, pojawiły się w czasach antycznych w Egipcie, Chinach, Grecji i Indiach. Ewangelia św. Łukasza Roz. 14; 2-6 opisuje, że w szabat Jezus uzdrowił człowieka chorego na puchlinę wodną. Na podstawie przypowieści tej można przypuszczać, że był to objaw zaawansowanej niewydolności serca: A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w prawie i faryzeuszów: Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go zaraz, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? I nie mogli mu na to odpowiedzieć1. W relacji tej, odnoszącej się jednoznacznie do zdarzenia związanego z cierpieniem chorego człowieka i udzieleniem mu cudownej pomocy znalazła się również przypowieść o ludzkiej odpowiedzialności i dylemacie priorytetu moralnego. Chyba nieprzypadkowo przypowieść owa towarzyszy właśnie kwestii udzielenia pomocy choremu. Czyż nie jest więc ukrytym przesłaniem dla nas, lekarzy i personelu medycznego?

Najdawniejsze wzmianki, których treść możemy interpretować jako opis choroby serca – najprawdopodobniej choroby wieńcowej i niewydolności krążenia jako jej oczywistej konsekwencji – odnajdujemy w staroegipskich papirusach, sprzed ok. 3500 lat. Serce dla Egipcjan było ważnym narządem dla życia, choćby dlatego, że stanowiło centrum duchowe człowieka. Tak zwany papirus Ebersa, najobszerniejszy staroegipski tekst o treści medycznej, pochodzący z okresu ok. 1534-1550 przed Chrystusem, zawiera fragmenty mogące być opisem choroby wieńcowej. Nie trudno się zorientować, że w niedomodze serca starożytny medyk dostrzega przyczynę śmierci. „Jeśli badasz chorego na żołądek, cierpiącego z powodu bólów barków, piersi i okolicy żołądka, powiedz [mu – przyp.], że powstaje groźba śmierci”. W opisach starożytnej medycyny egipskiej, mozolnie przełożonej z hieroglifów, miejscami więcej poetyckiej prozy, fantazji i przekazu transcendentnego niż rzetelnej wiedzy medycznej. Z drugiej strony, dumnej, ale i niedoskonałej medycynie egipskiej należą się słowa krytyki, gdyż zaciążyła nad nią jej hermetyczność i, wbrew popularnym mniemaniom, brak elementarnej znajomości anatomii. Brak medycznego zainteresowania morfologią ciała człowieka sprawiły, że np. o sercowej przyczynie śmierci medyk egipski wiedział niewiele.

Nieporównanie bardziej syntetyczną medycyną zasłynęła starożytna Grecja, której osiągnięcia, wraz z tradycjami medyków bliskiego i dalekiego wschodu, tworzyły podstawy medycyny światowej, a my dziś czujemy się jej spadkobiercami.

Znane i często cytowane jest, przypisywane Hipokratesowi stwierdzenie: …skoro bóle wstępują do serca, szpony ściskają piersi. Nie wiemy czy autor wypowiadał się w ten sposób o objawach dusznicy bolesnej i zawale serca. Może o schorzeniu płucnym, skoro lekarze greccy z zamiłowaniem zajmowali się chorobami płuc. Cytat ten zamieszcza Seneka Młodszy (I w. p.n.e.), niezły i dobrze znany poeta i filozof rzymski, w swej medytacji o śmierci.

W Corpus Hippocraticum, dziele przypisywanym Hipokratesowi (460- 377 p.n.e.), fenomenalnemu medykowi starożytnej Grecji, w części poświęconej sercu (De corde), a powstałym zapewne nieco później (prawdopodobnie po epoce Arystotelesa), nie znajdujemy opisów niedomogi serca. Szkoły lekarskie na Kos i w Knidos w czasach Hipokratesa i po nim budzą nasz podziw i szacunek za przenikliwość obserwacji klinicznych, umiejętność określania niektórych innych objawów chorobowych, ale nie związanych z zaburzeniami krążeniowymi. Tym zakresem medycyny lekarze starożytnej Grecji nie interesowali się zbytnio, albo też, będąc kompletnie bezsilnymi wobec podobnej formy zagrożenia życia, żadnego działania nie podejmowali, nie chcieli podejmować, może i nie próbowali, bo nie mieli pojęcia co czynić. c.d.n.

1 Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań- Warszawa, 1980, s. 1200

Autorzy
Janusz Skalski, prof.

Klinika Kardiochirurgii ...