Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

„Niech stanie się wyścig zbrojeń”. Przecieki z Waszyngtonu i nowe głowice nuklearne

Autor:
gen. Mieczysław Bieniek

Amerykańskie media ujawniły wstępną wersję bardzo ważnego dokumentu przygotowywanego w Pentagonie i Białym Domu – Przeglądu Strategii Nuklearnej. Wszystko wskazuje na to, że czasy odprężenia minęły. Ma być więcej głowic i mają być łatwiejsze do użycia. Dokument, a właściwie jego wstępną wersję, ujawnił portal Huffington Post. Wersja ostateczna ma być zaprezentowana przez Donalda Trumpa pod koniec stycznia. Pentagon nie zaprzeczył, że ujawniony dokument jest autentyczny. Podkreślił jedynie, że może jeszcze ulec zmianie. Łatwiejsze użyciePomimo tego amerykańscy analitycy już wyciągają z niego wnioski. Portal prestiżowego magazynu „The Atlantic” opublikował analizę pod tytułem: „Niech stanie się wyścig zbrojeń”. Najważniejszą zmianą w amerykańskiej polityce nuklearnej ma być położenie dużego nacisku na rozwój arsenału głowic jądrowych o małej mocy. Mają być „elastycznym” narzędziem odstraszania wrogów. „Wzmocni to odstraszanie poprzez pozbawienie potencjalnych przeciwników fałszywej pewności, iż ograniczone użycie broni jądrowej da im przewagę nad USA” – napisano w cytowanym dokumencie. Rosjanie oficjalnie dopuszczają możliwość ograniczonego użycia broni jądrowej, gdyby nie dawali sobie rady w konwencjonalnej wojnie. Nazywane jest to doktryną „deeskalacji”. Pentagon najwyraźniej chce mieć możliwość odpowiedzi na takie działania. Amerykańska strategia dopuszcza odwet przy pomocy broni jądrowej na „poważne konwencjonalne ataki strategiczne”. Stwarza to zupełnie nową jakość w amerykańskiej doktrynie. Dotychczas broń masowego rażenia była traktowana jako ostateczne narzędzie, do użycia jedynie w odwecie na atak jądrowy wroga. Nowe uzbrojenieJedną z konkretnych propozycji jest zamontowanie mniejszych głowic termojądrowych na rakietach balistycznych odpalanych z atomowych okrętów podwodnych. Obecnie przenoszą one najsilniejsze głowice, a ich użycie zakłada się jedynie w wypadku masowego uderzenia jądrowego. Docelowo ma zostać stworzona nowa rakieta manewrująca z głowicą jądrową, odpalana z atomowego okrętu podwodnego, bądź z bombowców. Wcześniej nie planowano rozwijania takiego uzbrojenia. Przez lata wielu ekspertów kwestionowało taki pomysł jako zbędny i za drogi. Amerykanie chcą też zmodernizować systemy do przenoszenia broni jądrowej – od atomowych okrętów podwodnych, przez rakiety międzykontynentalne, po bombowce, co pochłonie około 1,2 biliona dolarów w ciągu następnych 30 lat. Bo Chiny i RosjaAutorzy NPR podkreślają, że po zakończeniu zimnej wojny USA nieustannie ograniczały swój arsenał jądrowy i nie rozwijały nowego uzbrojenia strategicznego. Tymczasem Chiny i Rosja wprowadziły do służby nowe typy rakiet międzykontynentalnych, atomowe okręty podwodne czy rakiety manewrujące. Przy okazji publikacji raportu potwierdziło się, że w ocenie Pentagonu Rosja naprawdę rozwija system Status-6, czyli wielką podwodną „torpedę” napędzaną reaktorem jądrowym. Ma ona być zdolna pokonać tysiące kilometrów, podpłynąć do miast na wybrzeżu i zdetonować bardzo silną głowicę termojądrową. Dotychczas spekulowano, że to jedynie propagandowa zagrywka Moskwy a Status-6 nie istnieje. W raporcie mowa jest też o rozwijanych przez Chiny i Rosję nowych hipersonicznych głowicach dla rakiet balistycznych, trudniejszych do przechwycenia przez systemy antyrakietowe. Koniec deklaracji o rozbrojeniuZdaniem krytyków administracji prezydenta Trumpa i niezależnych ekspertów rozbrojeniowych zmiany proponowane w NPR spowodują nasilenie wyścigu zbrojeń atomowych. Jest to radykalne odstępstwo od strategii nuklearnej Baracka Obamy. Administracja Obamy, który w swoim wystąpieniu w Pradze w 2009 roku przedstawił „wizję świata bez broni nuklearnej”, a w swoim pierwszym NPR w 2010 roku przedstawionym Kongresowi, zapowiedział rezygnację z prac nad nowymi rodzajami broni atomowej oraz wykluczyła możliwość ataku nuklearnego na państwa sygnatariuszy Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej i nieposiadające broni nuklearnej. Obietnica ta nie obejmowała Iranu i Korei Północnej. Wprawdzie jeszcze za administracji Obamy rozpoczęto wiele programów modernizacji arsenału jądrowego jako, że uzbrojenie z czasów zimnej wojny zbliża się do krańca swojej przydatności. Teraz jednak administracja Trumpa kładzie wielki nacisk na rozbudowę arsenału broni masowego rażenia. ANALIZAMattis: rośnie zagrożenie ze strony Rosji i ChinStany Zjednoczone stoją w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Chin i Rosji, które od kilku lat zmniejszają amerykańską przewagę militarną – stwierdził w piątek minister obrony USA James Mattis, ujawniając część amerykańskiej strategii obrony narodowej. Minister wezwał europejskich sojuszników Waszyngtonu do zwiększenia wydatków na obronność w obliczu „wspólnych zagrożeń związanych z bezpieczeństwem”. Zwracając się do Kongresu, zaapelował o „odpowiednie finansowanie wojska”. „Wykonujemy wiele operacji wywiadowczych na całym świecie, to oczywiście kosztuje” – zaznaczył. Amerykańska strategia obrony narodowej zawiera wskazówki dotyczące budżetu USA na rok 2019. Do północy w piątek Senat Stanów Zjednoczonych ma czas na przegłosowanie prowizorium budżetowego. W przeciwnym razie dojdzie do zawieszenia działania rządu (tzw. government shutdown). Nowa strategia bezpieczeństwa USA a cyberbezpieczeństwo [ANALIZA], Andrzej Kozłowski, 04.01.2018Administracja prezydenta Donalda Trumpa opublikowała swoją pierwszą Strategię Bezpieczeństwa Narodowego. Dokument ten wytycza strategiczne kierunki polityki zagranicznej i bezpieczeństwa USA. Dużą rolę odgrywa w niej cyberbezpieczeństwo oraz obrona przed agresją informacyjną. Ten ostatni temat pojawił się tutaj po raz pierwszy. Cyberbezpieczeństwo w strategiach bezpieczeństwa USA.Pierwsza strategia bezpieczeństwa USA (National Security Strategy – NSS) została opublikowana w 1987 roku. Podstawy prawne zostały zdefiniowane w Ustawie Goldwater-Nichols, która była jedną z najbardziej przełomowych jeżeli chodzi o zmiany w systemie bezpieczeństwa USA. Strategie bezpieczeństwa raczej nie są miejscem na przedstawianie rewolucyjnych rozwiązań, ale służą nakreśleniu strategicznej wizji. Strategia bezpieczeństwa USA Donalda Trumpa składa się z 4 filarów zatytułowanych:

  • ochrona ludności i terytorium USA, i amerykańskiego sposobu życia (Protect The American People, The Homeland, and The American Way of Life);
  • promowanie amerykańskiego dobrobytu (Promote American Prosperity);
  • utrzymywanie pokoju poprzez siłę (Preserve Peace Through Strength);
  • zwiększanie wpływów Stanów Zjednoczonych (Advance American Influence).

W pierwszym filarze znajduje się podrozdział Keep America Safe in the Cyber Era (Bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych w erze cyfrowej) Czytamy w niej, że cyberprzestrzeń oferuje zarówno aktorom państwowym, jak i pozapaństwowym możliwość prowadzenia kampanii wymierzonych w politykę, ekonomię oraz bezpieczeństwo USA bez fizycznego przekraczania granic, dając możliwość zadania poważanych strat, czasowej destabilizacji infrastruktury krytycznej, negatywnego wpływu na amerykańskich biznes, osłabienia sieci federalnych oraz ataków na narzędzia używane przez Amerykanów w codziennej komunikacji i prowadzeniu biznesu.Podatności amerykańskiej infrastruktury krytycznej na ataki fizyczne, cybernetyczne i elektromagnetyczne oznacza, że przeciwnicy mogą zakłócić struktury dowodzenia, operacje finansowe i bankowe, oraz funkcjonowanie sieci energetycznychZagrożone mają być również sieci federalne, służące rządowym agencjom do wykonywania najważniejszych zadań. Rząd musi zwiększyć skuteczność ochrony danych oraz prywatności amerykańskich obywateli. W tym celu sieci federalne muszą zostać zmodernizowane i zaktualizowane. W strategii zauważono również, że większość czynności wykonywanych przez Amerykanów bazuje na komputerach i technologiach połączonych ze sobą, podatnych na cyberataki. Trzeba zagwarantować obywatelom i firmom możliwość bezpiecznego działania w środowisku wirtualnym. Autorzy strategii zauważają, że bezpieczeństwo nie było priorytetem, kiedy internet został stworzony. Wraz z jego ewolucją, rząd i sektor prywatny musi od początku zaprojektować systemy odporne na cyber ataki (security by design) . Sytuacja, że są one dodawane w późniejsze fazie jest nie akceptowalna. Podkreślono, że proces ten musi się odbywać z poszanowaniem wolności rynkowych, konkurencji gospodarczej oraz ograniczonej roli rządu sprowadzającego się głównie do wdrażania rozwiązań prawnych. Strategia zwraca uwagę, że obecna budowa infrastruktury cyfrowej nowej generacji daje takie możliwość. W NSS 2017 w ramach pierwszego filaru zasugerowano kilka rozwiązań, które powinny zostać jak najszybciej wdrożone. Po pierwsze autorzy dokumentu rekomendują przeprowadzenie oceny ryzyka w 6 kluczowych obszarach: bezpieczeństwa narodowego, energii, finansów i bankowości, komunikacji, bezpieczeństwa i transportu. Należy stwierdzić, gdzie cyberataki będą miały katastrofalny efekt a gdzie mogą doprowadzić do reakcji łańcuchowej (cascading conseqences). Drugim rozwiązaniem ma być natychmiastowo modernizacja federalnych sieci i systemów. Zostaną użyte najnowsze rozwiązania z sektora prywatnego, współdzielone usługi oraz najlepsze praktyki w celu usprawnienia działania sieci i systemów. W Stanach Zjednoczonych ma również zostać wprowadzony na szeroką skalę internet 5G . Trzecim postulatem jest odstraszanie oraz neutralizacja wrogich podmiotów. Rząd federalny ma zapewnić właścicielom infrastruktury krytycznej odpowiednie możliwości, informacje oraz zdolności do zapobiegania atakom na elementy amerykańskiej infrastruktury krytycznej. Zapowiedziano również natychmiastowe i dotkliwe konsekwencje dla wszystkich podmiotów zarówno państwowych jak i niepaństwowych, które będą zaangażowanie w poważne działania w cyberprzestrzeni wymierzone w Stany Zjednoczone. Planuje się w tym obszarze również bliską współpracę z sojusznikami. Trudno będzie jednak zrealizować ten postulat, kiedy likwiduje się osobną komórkę w Departamencie Stanu odpowiedzialną za współpracę w cyberprzestrzeni z innymi państwami. Kolejnym wielokrotnie już powtarzanym postulatem jest zwiększenie wymiany danych, szczególnie z operatorami infrastruktury krytycznej. Chodzi szczególnie o ocenę zapotrzebowania na informacje oraz na likwidację barier w dzieleniu się danymi, szczególnie tajnymi. Zwiększone mają również zostać zdolności Stanów Zjednoczonych do atrybucji cyberataków. Ostatnim proponowanym rozwiązaniem jest wprowadzenie obrony wielowarstwowej tak żeby zagrożenia pozostawały w konkretnych sieciach, a nie przedostawały się dalej. W ramach pierwszego filaru strategii podkreślono również po raz pierwszy zagrożenie płynące z działalności innych państw w sferze informacyjnej, której celem może być podważenie systemu demokratycznego w Stanach Zjednoczonych. Wskazano tutaj na Rosję. W ramach drugiego filaru podkreślono, konieczność nadania priorytetów dziedzinom gospodarki, absolutnie kluczowym dla bezpieczeństwa i wzrostu gospodarczego takim jak badania nad danymi, szyfrowaniem, technologiami autonomicznymi, nanotechnologią, zaawansowanymi technikami komputerowymi czy sztuczną inteligencją, która może poprawić komfort jazdy ale również zwiększyć efektywność bojową. W tym celu rząd Stanów Zjednoczonych musi poprawić zrozumienie najnowszych trendów IT i tego jak wpływają one na amerykańskie strategię i programy. W ramach trzeciego filaru wymieniono również działania sił zbrojnych w cyberprzestrzeni. Wymieniono, że operacje prowadzą w niej zarówno podmioty państwowe (tu wskazano głównie na Rosję i Chiny) jak i niepaństwowe, które wykorzystują cyberataki do wojny informacyjnej, dezinformacji czy wyłudzeń. Mają możliwość spowodowania znacznych zniszczeń przy jednocześnie niskich kosztach inwestycji. Przykładowo są w stanie podważyć wiarę w instytucje demokratyczne oraz globalny system ekonomiczny. Zdaniem autorów dokumentu, wiele państw postrzega zdolności w cyberprzestrzeni jako narzędzie zwiększania swojego wpływu oraz ochrony rządów autorytarnych. Cyberataki. jak słusznie zauważyli autorzy koncepcji, stały się elementem współczesnego konfliktu zbrojnego. Zgodnie z proponowanymi sugestiami, Stany Zjednoczone powinny zwiększyć umiejętności namierzenia przeciwnika, zwiększyć arsenał narzędzi oraz liczbę osób pracujących w obszarze cyberbezpieczeństwa. Zapowiedź ta jest jednak sprzeczna z polityką administracji Trumpa, która zamroziła nowe zatrudnienia pracowników federalnych. Rekomenduje się również efektywniejsze zintegrowanie operacji w cyberprzestrzeni z innymi rodzajami działań wojskowych. Jest to odpowiedź na zarzuty oficerów sił zbrojnych, którzy skarżyli się, że używanie cyberzasobów jest zbyt restrykcyjne, a poziom zarządzania nimi znajduje się na za wysokim szczeblu dowódczym, mocno utrudniając ich wykorzystanie. Ponadto wskazano również na konieczność rozwinięcia nowych koncepcji prowadzenia wojny w cyberprzestrzeni, co może zapowiadać opublikowanie nowej strategii cyberbezpieczeństwa Departamenu Obrony. W podrozdziale „information statecraft” podkreślono również zagrożenie ze strony przeciwników Stanów Zjednoczonych, którzy „uzbroili informację” w celu zaatakowania instytucji i wartości, które są fundamentem wolnego społeczeństwa. Wrogowie wykorzystują techniki marketingowe, obierając na cel pojedynczych użytkowników bazując na ich aktywności w sieci, zainteresowaniach i wyznawanych wartościach. Szerzą dezinformację i propagandę. Ryzyko dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych będzie tylko rosnąć ze względu ma coraz większe możliwości łączenia informacji pochodzących ze źródeł komercyjnych oraz informacji osobowych przez wykorzystanie sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego. Ponadto zwrócono uwagę, że stale zwiększająca się liczba przecieków danych o amerykańskich obywatelach zarówno z sektora prywatnego jak i publicznego daje przeciwnikom ogromną ilość informacji i możliwości. Jak zauważają autorzy strategii, Chiny łączą dane i użycie sztucznej inteligencji w celu oszacowania lojalności własnych obywateli. Grupy dżihadystyczne kontynuują prowadzanie kampanie informacyjne pełne przemocy i nienawiści, co ma zachęcić rekrutów do atakowania Amerykanów i ich sojuszników. Strategia podkreśla, że Rosja znowu wykorzystuje działania informacje jako część swojej ofensywny w cyberprzestrzeni w celu wywarcia wpływu na opinię publiczną na świecie. Wykorzystuje w tym kampanie wpływu na które składają się działania wywiadowcze, fałszywe konta w mediach społecznościowych, media państwowe czy trolle. Amerykańska odpowiedź na to zagrożenie była dotychczas dalece niewystarczająca. Autorzy rekomendują podjęcie szeregu działań. Ich zdaniem kluczowe jest zrozumienie jak działają przeciwnicy i jak osiągają przewagę informacyjną i psychologiczną. Niezwykle istotne jest wzmocnienie dyplomacji publicznej. Jest to klucz do efektywnej rywalizacji na tym polu. Po drugiej, stworzenie spójnej kampanii komunikacyjnej w celu promowania interesów Stanów Zjednoczonych i przeciwdziałania zagrożeniom ideologicznym ze strony radykalnych grup ekstremistycznych i rywalizujących państw. Następna kwestia dotyczy aktywizacji lokalnych społeczności, które mają być najbardziej skuteczne w rywalizacji ideologicznej. Mogą one zaoferować atrakcyjną alternatywę do przekazów medialnych pełnych nienawiści i przemocy. Ponadto podkreślono rolę sektora prywatnego, który może wspomóc promowanie wartości. Stany Zjednoczone nawołują również inne państwa do wzięcia większej odpowiedzialności za walkę z mową nienawiści. Pomimo, mniejszego osobistego zainteresowania prezydenta Trumpa tematami cyberbezpieczeństwa, widać po najnowszej strategii, że kwestie cyberbezpieczeństwa staja się o tyle ważne i istotne, że po prostu nie można ich pominąć w dokumencie takiej wagi. W żadnej innej strategii nie poświęcono tyle miejsca kwestiom związanym z cyberbezpieczeństwem czy innowacjami technologicznymi, co wskazuje że obecna administracja rozumie zagadnienia cyberbezpieczeństwa. Większość kwestii była już wspominana przy innych dokumentach strategicznych. Zupełna nowością jest jednak bezpośrednie odwołanie się do kwestii bezpieczeństwa informacyjnego i potraktowanie informacji jako możliwej broni. Zapis ten powstał na skutek rosyjskiej ingerencji w ostatnie wybory prezydenckie. Strategia też jest zdecydowanie bardziej konfrontacyjna. Wprost wskazuje na zagrożenia ze strony Rosji i Chin oraz jasno artykułuje, że Stany Zjednoczone odpowiedzą na agresję w cyberprzestrzeni. Oczywiście, należy pamiętać, że strategia jest tylko pewnym wyznacznik i nie oferuje żadnych konkretnych rozwiązań, ale najczęściej pokazuje drogę, którą pójdzie administracja oraz komunikuje światu priorytety Stanów. Doktryna nuklearna Trumpa: broń jądrowa wraca na pole walki [ANALIZA] 30 stycznia 2018, 15:12 W styczniu media opublikowały projekt „Nuclear Posture Review”, czyli dokumentu mającego zdefiniować rolę amerykańskiej broni jądrowej w strategii bezpieczeństwa narodowego. Pierwszy dokument tego typu, który tworzy administracja Donalda Trumpa wskazuje na rosnącą rolę głowic atomowych w amerykańskiej polityce bezpieczeństwa oraz możliwość opracowania przez USA nowych typów uzbrojenia nuklearnego, przede wszystkim małej mocy. Amerykańska doktryna jądrowa ma też ogromne znaczenie dla polityki odstraszania na wschodniej flance NATO. Koniec nuklearnego rozbrojenia USA Poprzedni „Nuclear Posture Revierw” powstał w 2010 roku za czasów prezydenta Baracka Obamy wkrótce po podpisaniu przez niego w Pradze porozumienia o redukcji amerykańskiej i rosyjskiej strategicznej broni jądrowej New START. Na bazie optymistycznych zapowiedzi mówiących o postępującej redukcji arsenałów poniżej poziomu 1550 głowic strategicznych czy rozpoczęciu negocjacji z Moskwą o taktycznej broni jądrowej w dokumencie zawarto wtedy szereg założeń ograniczających rolę broni jądrowej. Odrzucono możliwość budowy bomb jądrowych małej mocy do niszczenia szczególnie silnie umocnionych celów czy też możliwośc uderzenia atomowego na któryś z krajów niedysponujących taką bronią i pozostający w zgodzie z układem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. W 2018 roku sytuacja uległa jednak znacznej zmianie. Dalsze rozmowy rozbrojeniowe z Rosją uległy całkowitemu zahamowaniu w obliczu inwazji na Krym, naruszania przez Moskwę traktatu INF, wprowadzania do służby nowego uzbrojenia do przenoszenia broni jądrowej oraz agresywnych działań wobec Zachodu takich jak np. ćwiczenia zakładające uderzenia atomowe na cele w Europie. Do tego na Dalekim Wschodzie pojawił się nowy, atomowy wróg w postaci reżimu Kim Dzong Una w Korei Północnej. Kraj ten już obecnie dysponuje pociskami balistycznymi zdolnymi dolecieć nad Stany Zjednoczone oraz bronią jądrową dużej mocy (być może termojądrową). Kwestią czasu pozostaje więc zbudowanie przez Kima systemów uzbrojenia zdolnych do rażenia bronią atomową USA (a zdaniem północnokoreańskiej propagandy i niektórych ekspertów jest to możliwe już obecnie). Te fundamentalne zmiany muszą znaleźć swoje odzwierciedlenie w nuklearnej doktrynie Donalda Trumpa. Jej kluczowe punkty znalazły się w ujawnionym przecieku do mediów. Jako pierwszy założenia „Nuclear Posture Review” opublikował Huffington Post. Administracja Trumpa zwraca w nim uwagę, że podczas gdy w USA znaczenie broni jądrowej systematycznie malało, a liczba głowic była redukowana, zupełnie odmienne podejście można było zauważyć w Rosji i Chinach. Jednocześnie wskazano na rosnące zagrożenie ze strony Korei Północnej, a także Iranu, który w ocenie autorów dokumentu może zbudować bombę atomową w ciągu zaledwie jednego roku. Broń jądrowa małej mocy priorytetem Wśród wyzwań, przed którymi stoją Stany Zjednoczone, wskazano konieczność wprowadzenia do służby ładunków nuklearnych małej mocy do użycia na szczeblu taktycznym. Opcja ta ma rozszerzyć możliwości reakcji amerykańskich sił zbrojnych zwłaszcza zakładając, że obecne siły nuklearne bazują przede wszystkim na broni strategicznej dysponującej zbyt dużą mocą uderzeniową by kiedykolwiek myśleć o jej użyciu. Jako przykład powstały w Waszyngtonie dokument wskazuje Rosję, która w swoje doktrynie użycia broni jądrowej uważa ograniczone jej wykorzystanie, w tym przede wszystkim ładunków małej mocy za element zapewniający przewagę podczas kryzysu międzynarodowego lub konfliktu lokalnego. W związku z tym, że obecne amerykański arsenał małych ładunków jądrowych jest mocno ograniczony i sprowadza się tylko do bomb B-61 przenoszonych przez lotnictwo taktyczne USA i kilku krajów sojuszniczych NATO „Nuclear Posture Review” postuluje powstanie nowych typów uzbrojenia. Amerykanie nie planują jednak przy tym powrotu do czasów zimnej wojny, gdy w Europie rozmieszczono cały arsenał taktycznego uzbrojenia jądrowego od min nuklearnych przez pociski jądrowe Davy Crockett i naboje artyleryjskie po systemy przeciwlotniczne Nike Hercules oraz taktyczne rakiety balistyczne MGM-52 Lance. Obecnie rozmieszczenie nowych systemów na lądzie zwłaszcza tych dalekiego zasięgu mogłoby spowodować adekwatną reakcję ze strony Moskwy, która już obecnie posiada pociski balistyczne i manewrujące systemu Iskander o zasięgu znacznie przekraczającym (w przypadku pocisków cruise z wyrzutni Iskander-K) zobowiązania wynikające z traktatu INF o redukcji rakiet średniego i pośredniego zasięgu. W związku z tym Amerykanie stawiają na rozwój systemów rozmieszczonych na morzu. Wśród nich wskazane są dwa typy uzbrojenia. Po pierwsze rakiety balistyczne Trident II wyposażone w głowice o małej mocy, a po drugie nowy pocisk manewrujący odpalany z okrętów podwodnych SLCM (Submarine-Launched Cruise Missile). Miałby on wypełnić lukę po wycofanych w czasach Obamy rakietach BGM-109A Tomahawk TLAM-N i jednocześnie stanowić odpowiedź na rozwijany przez Rosję system Kalibr, użyty z powodzeniem w konwencjonalnej wersji podczas wojny w Syrii. Równocześnie Amerykanie stawiają także na zdecydowaną modernizację broni strategicznej. Nowa dyrektywa potwierdza więc wolę kontynuowania wartych nawet 400 miliardów dolarów programów budowy nowych rakiet balistycznych Ground Based Strategic Deterrent (GBSD), bombowców strategicznych B-21 i przenoszonych przez nie rakiet manewrujących LRSO oraz okrętów podwodnych SSBN klasy Columbia. Wraz z utrzymaniem w gotowości i modernizacją już posiadanych środków USA ma więc wydać na broń jądrową ponad bilion dolarów. Co warto nadmienić raport nie wyjaśnia jak Amerykanie chcą sprostać wyzwaniom związanym z użyciem broni strategicznej takiej jak rakiety Trident II na szczeblu operacyjnym. Do tej pory obawiano się, że wystrzelenie tego typu pocisku może zostać zinterpretowane przez potencjalnego przeciwnika jako początek pełnoskalowego ataku, co spotkałoby się ze zmasowaną odpowiedzią na szczeblu strategicznym. Z powodu ryzyka, które może wywołać błędna interpretacja celów ataku balistycznego Amerykanie zrezygnowali zresztą w ostatnich latach w uzbrojenie rakiet ICBM w głowice konwencjonalne w ramach inicjatywy Prompt Global Strike. Nowa doktryna użycia sił jądrowych. Odpowiedź na uderzenie „deeskalacyjne” To co jest jednak największą zmianą w „Nuclear Posture Review” to nowa doktryna użycia sił jądrowych, z którą ściśle związane są wspomniane wcześniej małe ładunki jądrowe. O ile w czasach Baracka Obamy zakładano, że broń atomowa może być użyta jedynie w odpowiedzi na agresję nuklearną przeciwko Stanom Zjednoczonym lub ich sojusznikom, to obecne doktryna zakłada bardziej elastyczne możliwości jej użycia. Stanowi to więc pewien powrót do czasów Zimnej Wojny, kiedy to zakładano wykorzystanie broni atomowej w odpowiedzi np. na zmasowany atak konwencjonalny wojsk Paktu Warszawskiego na Europę Zachodnią. Obecnie ponownie ma być dozwolone użycie ładunków jądrowych w odpowiedzi na znaczący atak nie-nuklearny. „Nuclear Posture Review” ma więc też znaczenie dla Polski i innych krajów na wschodniej flance NATO. Z jednej strony Amerykanie potwierdzają, że silny i spójny nuklearny Sojusz jest najbardziej efektywnym środkiem zapobiegania agresji oraz utrzymywania pokoju w rejonie euro-atlantyckim. Z drugiej wskazuje na większa gotowość USA do użycia broni jądrowej na szczeblu taktycznym np. w odpowiedzi na rosyjskie uderzenie „deeskalacyjne”. W Europie oznaczać to ma podniesienie gotowości operacyjnej sił NATO uczestniczących w programie Nuclear Sharing, zwiększenie poziomu ćwiczeń na potrzeby połączonych operacji nuklearnych i konwencjonalnych. Postępować ma też wymiana bomb jądrowych i przenoszących je samolotów. Do 2024 roku ma zakończyć się wprowadzanie do uzbrojenia kierowanych bomb jądrowych B-61 Mod 12. Wzmocnieniu mają też ulec schrony NC-3, w których przechowywane są ładunki atomowe. Doktryna jądrowa Donalda Trumpa wskazuje na rosnące znaczenie broni atomowej w amerykańskiej polityce bezpieczeństwa, co jest adekwatną odpowiedzią na poczynione w ostatnich latach postępy takich krajów jak Rosja, Chiny oraz Korea Północna. Wprawdzie „Nuclear Posture Review” mówi o wsparciu Waszyngtonu dla celu jakim ma być globalna eliminacja broni masowego rażenia, ale jednocześnie definiuje współczesne środowisko bezpieczeństwa nuklearnego jako bardziej zróżnicowane i zaawansowane niż kiedykolwiek w przeszłości z szeregiem nowych programów rozwijanych przez potencjalnych przeciwników. W związku z tym administracja Trumpa zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami aktualnego prezydenta USA odwraca obowiązujący za czasów Obamy trend rozbrojenia atomowego. I ta tendencja wydaje się być trwała w nadchodzącej przyszłości. NUCLEAR POSTURE REVIEW – Obronić wschodnią flankę. Amerykańska doktryna nuklearna odpowiedzią na Iskandery [ANALIZA] • Zgodnie z dokumentem USA musi odpowiedzieć na wyzwanie jakim jest rozwój rosyjskiej taktycznej broni jądrowej i gotowość Moskwy do uderzenia „deeskalacyjnego” • USA wprowadzą do służby w US Navy dwa nowe typy uzbrojenia nuklearnego • Podjęte działania mają pozwolić na skuteczniejszą obronę wschodniej flanki NATO • Zaprezentowana przez administrację Donalda Trumpa doktryna nuklearna zwraca uwagę na budowę zdolności, które mają stanowić odpowiedź na rozwijanie przez Rosję taktycznej broni jądrowej, łamanie traktatu INF oraz zapowiadaną możliwość przeprowadzenia tzw. „uderzenia deeskalacyjnego”. Zdolności USA w dziedzinie odstraszania jądrowego mają przy tym kluczowe znaczenie dla obrony wschodniej flanki NATO. Ujawniony w zeszłym tygodniu raport Departamentu Obrony o nazwie „Nuclear Posture Review” choć nie pomija takich zagrożeń jak Korea Północna czy Iran, to w znacznej mierze skupia się na rozwoju rosyjskiego uzbrojenia jądrowego. Przede wszystkim dokument wprost stwierdza, że Rosja nie pozostaje już w zgodzie z traktatem o redukcji rakiet średniego i pośredniego zasięgu (INF) oraz dysponuje i rozwija liczne systemy niestrategicznej broni nuklearnej. Chodzi tu więc o tzw. taktyczną broń jądrową (broń jądrową pola walki), która w przeciwieństwie do systemów o zasięgu międzykontnentalnym nie podlega redukcjom w ramach tratktatu New START, który wejdzie w życie 5 lutego br. i będzie obowiązywać do lutego 2021 roku, z opcją przedłużenia do 2021 roku. Dokument stwierdza także, że zarówno rosyjskie deklaracje, jak i prowadzone ćwiczenia wskazują na większą gotowość decydentów w Moskwie do ograniczonego użycia broni atomowej, prawdopodobnie o niewielkiej mocy, czyli właśnie broni taktycznej przenoszonej przez rakiety manewrujące i balistyczne systemu Iskander, odpalane z okrętów podwodnych pociski cruise Kalibr czy też lotnictwo taktyczne. NATO mogłoby na taki atak odpowiedzieć na poziomie taktycznym wyłącznie z użyciem bomb jądrowych B61 przenoszonych przez myśliwce F-15E, F-16 i Tornado (F-35 zostaną nosicielami tej broni dopiero od 2024 roku). Jednak skuteczność takiego rozwiązania w silnie bronionej rosyjskiej przestrzeni powietrznej pozostałaby ograniczona z uwagi na ryzyko utraty nosiciela przed wykonaniem misji. W tej sytuacji zdaniem autorów Nuclear Posture Review Rosja mogłaby odnieść wrażenie, że ewentualne ograniczone uderzenie nuklearne na wschodniej flance NATO nie spotka się z adekwatnym odwetem. Z jednej strony samoloty Sojuszu uzbrojone w bomby atomowe mogłyby nie być w stanie przebić się nad cel, z drugiej – użycie broni strategicznej i głowic o mocy kilkuset kiloton mogłoby stać się początkiem pełnoskalowej wojny jądrowej, na co Stany Zjednoczone nie mogłyby sobie pozwolić. Dokument podkreśla przy tym, że broń jądrowa może stanowić także odpowiedź na znaczący strategiczny atak konwencjalny przeciwko USA, ich sojusznikom i partnerom. Amerykanie definiują takie uderzenie jako znaczące uderzenie na cele cywilne, a także na wojskowe centra C2, system wczesnego ostrzegania i potencjał uderzeniowy. Tegoroczny „Nuclear Posture Review” wskazuje więc na konieczność budowy systemu odstraszania opartego także o skuteczne typy uzbrojenia małej mocy. Główny ciężar ewentualnego ataku odwetowego ma przy tym spocząć na barkach okrętów podwodnych US Navy. W pierwszej kolejności, niejako w roli rozwiązania pomostowego, ma być realizowany program przezbrojenia części rakiet balistycznych Trident II w głowice jądrowe małej mocy. Być może Amerykanie skorzystają więc w tym przypadku z doświadczeń Brytyjczyków, którzy nie dysponując żadnym innym typem uzbrojenia nuklearnego prawdopodobnie rozmieścili na swoich okrętach podwodnych Tridenty wyposażone tylko w jedną głowicę jądrową o małej mocy. Należy przy tym zauważyć, że potencjalne uzbrojenie strategicznych rakiet balistycznych w głowice jądrowe o małej mocy jest rozwiązaniem ryzykownym. Chodzi tu o to, że potencjalny przeciwnik nie będzie w stanie na wczesnym etapie ocenić czy przeciwko niemu została wysłana mała głowica jądrowa czy też 12 głowic MIRV typu W88 o mocy 475 kt (taka jest prawdopodobnie „najsilniejsza” możliwa konfiguracja Tridenta II). W związku z tym na ograniczony atak może odpowiedzieć z braku innych danych pełnoskalowym uderzeniem jądrowym. Wszystko wskazuje jednak na to, że Waszyngton jest gotów pogodzić się z taką opcją, a nawet traktować tą możliwość jako podbicie stawki w dziedzinie odstraszania przed rosyjskim „atakiem deeskalcyjnym”. W dalszej perspektywie czasowej Amerykanie planują opracować nowy pocisk manewrujący odpalany ze szturmowych okrętów podwodnych „nuclear-armed sea-launched cruise missile (SLCM)”. Rakieta powstanie jako następca wycofanych w czasach Baracka Obamy rakiet BGM-109A Tomahawk TLAM-N, która – jak podkreślono w „Nuclear Posture Review” – odgrywała znaczącą rolę w odstraszaniu i chronieniu sojuszników, przede wszytkim w Azji. Raport podkreśla przy tym, że oba planowane nowe typy uzbrojenia atomowego US Navy, w przeciwieństwie do bomb B61, nie muszą opierać się na infrastrukturze państw trzecich by pełnić swoją rolę w strategii odstraszania. Trzecim typem nowego taktycznego uzbrojenia, które wejdzie do służby są dostosowane do przenoszenia kierowanych bomb jądrowych B61 Mod. 12 samoloty F-35. Myśliwce 5. generacji zdolne do przenoszenia broni atomowej mają należeć do US Air Force (zastąpią w tej roli F-15E), a także do krajów sojusznicznych, które biorą udział w programie Nuclear Sharing. Obecnie spośród pięciu europejskich państw NATO, na terenie których znajdują się amerykańskie bomby jądrowe, na zakup produkowanych przez USA myśliwców 5. generacji zdecydowały się Holandia, Włochy i Turcja, a pozyskanie F-35 rozważają Belgia oraz Niemcy. Amerykanie podkreślają jednak przy tym, że modernizacja lotniczych bomb jądrowych pola walki ma charakter wyłącznie jakościowy. Jej celem nie jest więc zwiększenie potencjału NATO w Europie, a jedynie wymiana sprzętu – zarówno samych bomb, jak i ich nosicieli na nowsze. Co warto podkreślić „Nuclear Posture Review” nie postuluje natomiast uzbrojenia w bomby atomowe wielozadaniowych myśliwców rozmieszczonych na lotniskowcach, co było rozważane jako jedna z możliwości przywrócenia zimnowojennych zdolności amerykańskich sił zbrojnych. Obronić wschodnią flankę Doktryna nuklearna Donalda Trumpa i rozwój nowych systemów uzbrojenia ma ogromne znaczenie dla planów obronnych na wschodniej flance NATO. Działania, które chce podjąć amerykańska administracja mają być odpowiedzią na działania Moskwy, która w ostatnich latach rozmieściła broń naruszającą założenia traktatu INF, ćwiczyła użycie broni jądrowej podczas działań wojennych np. w ramach manewrów Zapad-2017, czy też wprowadziła do swojej doktryny pojęcie uderzenia „deeskalacyjnego” w razie niepomyślnego dla Rosji przebiegu konfliktu konwencjonalnego. Na cele w Europie mogłyby je wykonać trudne do przechwycenia pociski Iskander lub rakiety manewrujące odpalane z okrętów podwodnych. Warto przy tym podkreślić, że Amerykanie decydują się na rozwiązania, które nie mają przy tym doprowadzić do ponownego rozkręcenia atomowego wyścigu zbrojeń w Europie czy unieważnienia traktatu INF. W związku z tym w doktrynie nie ma mowy o nowych klasach taktycznej broni jądrowej rozmieszczonej na lądzie (takiej jak np. rakiety balistyczne czy pociski manewrujące z wyrzutni lądowych), a jedynie o dostosowaniu do ograniczonych uderzeń jądrowych broni strategicznej oraz przywrócenie do służby rakiet manewrujących z głowicami jądrowymi odpalanych z okrętów podwodnych wycofanych ze służby w US Navy zaledwie klika lat temu. Należy przy tym podkreślić, że wspomniane środki mają służyć realizacji podstawowego celu wskazanego w „Nuclear Posture Review” czyli skutecznej obrony USA i ich sojuszników. Ma to zostać osiągnięte poprzez znalezienie skutecznej i pewnej odpowiedzi na każdy rodzaj współczesnych zagrożeń w tym ograniczonych uderzeń jądrowych tzw. „deeskalacyjnych” oraz wykazanie determinacji USA do skorzystania w razie potrzeby z tych środków.

Autorzy
gen. Mieczysław Bieniek