Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Robonogi dochodzą do celu

Autor:
Bartłomiej Wielogórski
Prodrobot

Na przełomie października i listopada 2011 roku krajowe media poświęciły dużo uwagi i czasu skromnemu studentowi z Krakowa, Grzegorzowi Piątkowi i jego wynalazkowi – robotowi do rehabilitacji kończyn dolnych dla dzieci z porażeniem mózgowym (nazwanym przez media „robonogami”). Zarówno Grzegorz, jak i jego maszyna pojawiali się w mediach jeszcze wiele razy, niemniej ostatnio trudno o nowiny na ich temat. Czy to oznacza, że kolejny genialny polski wynalazek zakończył żywot na etapie prototypu…? Tym razem nie! Zacznijmy od początku. Historia rozpoczęła się w 2009 roku, kiedy to przypadek sprawił, że Grzegorz dowiedział się o dwóch braciach bliźniakach, synach kolegi, chorych na dziecięce porażenie mózgowe. Potrzebowali (i potrzebują) codziennej, żmudnej i wieloletniej rehabilitacji nóg, by spróbować nauczyć się chodzić. Grzegorz, student AGH, będący wówczas na etapie wyboru tematu pracy magisterskiej zdecydował, że nie będzie pisał kolejnej rozprawy, która trafi na półkę, ale zrobi coś, co zarówno udowodni jego wartość jako inżyniera, jak i pomoże dzieciom kolegi. Korzystając z poprzednich doświadczeń konstruktorskich, z własnych funduszy oraz zaciągniętego kredytu komercyjnego, zbudował urządzenie, które porusza nogami chłopców, odwzorowując precyzyjnie wzorzec chodu zdrowego człowieka. Robot umożliwia regulację pozwalającą dopasować się do pacjentów różnych rozmiarów. Służyć może zatem, jednemu pacjentowi nawet przez kilka lat. Chłopcy otrzymali robonogi do użytkowania i od dwóch lat ćwicząc wykazują ogromne postępy. Jeden z nich zaczyna stawiać pierwsze samodzielne kroki, drugi jeszcze z pomocą, ale i on zapewne pójdzie w ślady brata. Urządzenie jest nie tylko skuteczne, ale i unikalne na skalę światową. Poprzez swoją konstrukcję umożliwia wykonywanie ćwiczeń nieosiągalnych na innych urządzeniach zrobotyzowanych (np. może uczyć przysiadów, wymachów jedną i dwiema nogami, „rowerka” itp.). Jest niewielkie i stosunkowo tanie. Koszt takiego urządzenia, to koszt średniej klasy samochodu osobowego. To przekracza możliwości finansowe nie jednej rodziny, ale są i takie, które zrezygnują z zakupu czterech kółek, by swojemu choremu dziecku dać możliwość nauki chodu. Początkowo wiele wskazywało, że wynalazek rzeczywiście zakończy swój żywot na jednym egzemplarzu. Widząc takie zagrożenie, zaangażowałem się w próbę wypromowania go, a w konsekwencji pozyskania środków na dalszy rozwój i komercjalizację. Zgłoszenie urządzenia i wynalazcy do różnego rodzaju konkursów zaowocowało prestiżowymi nagrodami i jeszcze szerszym zainteresowaniem zarówno środowisk medycznych, jak i rodziców małych pacjentów, deklarujących chęć zakupu robota. Z prywatnych środków złożony został wniosek patentowy do krajowego Urzędu Patentowego i rozpoczęły się starania o finansowanie przedsięwzięcia. Sam produkt, jak i otaczająca go aura przyciągały potencjalnych inwestorów, niemniej niewielu było w stanie sprostać zaangażowaniu znacznej sumy pieniędzy, w okresie kilku lat. Kwota ta, musiała wystarczyć na pokrycie kosztów związanych z uzyskaniem patentów międzynarodowych, atestów i certyfikatów, a także kosztów prac nad rozwojem kolejnej wersji urządzenia. Od kilku lat wynalazcy i pomysłodawcy biznesu mają możliwość sięgania po różne formy wsparcia, pochodzącego z pieniędzy unijnych, jak i polskich funduszy rozwojowych. Tak stało się w tym przypadku. Po prawie 2 latach negocjacji z różnymi funduszami inwestującymi w tzw. start-up’y wybrany został krakowski fundusz JCI Venture, działający w oparciu o środki Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.Dzięki pozyskanym środkom powstała spółka Prodromus sp. z o.o., która obecnie ma zgłoszone 2 patenty polskie i jeden międzynarodowy. Patenty dotyczą wersji rozwojowej urządzenia unowocześnionej o kolejne unikalne rozwiązania technologiczne. Obecne urządzenie składa się z nieomal 1300 podzespołów i elementów konstrukcyjnych, co świadczyć może o jego zaawansowaniu technicznym. Spółka zamierza na przełomie roku zakończyć prace konstrukcyjne, przeprowadzić niezbędne badania mające na celu uzyskanie atestów i certyfikatów, a w drugim kwartale 2015 uruchomić komercyjną sprzedaż urządzenia pod nazwą Prodrobot, początkowo w kraju, a następnie za granicą. Równolegle z pracami technicznymi mają miejsce negocjacje z dystrybutorami, a lista osób prywatnych zainteresowanych zakupem rośnie z miesiąca na miesiąc. Urządzenie wystawiane było na targach, gdzie zebrało pozytywne opinie ze strony zainteresowanych dystrybucją, jak i przyszłych użytkowników. Wiele wskazuje na to, że polski wynalazek ma szanse stać się kolejnym polskim hitem eksportowym. Wymaga to jeszcze wiele pracy i nakładów, ale nawet najpotężniejsze, globalne firmy zaczynały od świetnego pomysłu, garażu i kilku dolarów. Tak jak dochodzenie do zdrowia przy pomocy robota, tak i rozwój firmy zająć może wiele lat. Twórcy Prodrobota są rodowitymi krakowianami, więc mają we krwi przysłowie: „nie od razu Kraków zbudowano”!

Autorzy
Bartłomiej Wielogórski