Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Świat ma sens ?

Autor:
Witold Bereś

Jest kwadrans po ósmej wieczorem, 16 maja 1943 roku. Już całkowicie ustał wszelki opór w warszawskim getcie, a jego mieszkańcy są wymordowani lub wywiezieni. Generał SS Jurgen Stroop osobiście wysadza w powietrze Wielką Synagogę przy ulicy Tłomackie i oznajmia: Es gibt keinen judischen Wohnbezirk in Warschau mehr.

Nie ma już dzielnicy żydowskiej w Warszawie…

Potem, w raporcie złożonym Hitlerowi i po niemiecku solidnym wyliczy dokładnie, że w tamtej chwili, spośród przetrzymywanych w getcie ponad 56 tysięcy Żydów, około 7 tysięcy zginęło w trakcie powstania, dodatkowo ok. 6 tysięcy zginęło „wskutek eksplozji i pożarów”, a „poprzez odtransportowanie do T II zniszczono 6929 Żydów”. (T II to kryptonim obozu zagłady w Treblince).

Samo powstanie, a także pomoc płynąca z polskiej strony, od AK i od komunistów są dziś dość dokładnie opisane.

Zawsze jednak zastanawiam się jak opisywać bezmiar beznadziei, który towarzyszył bojowcom getta, a także jego mieszkańcom? Świadomość, że żyje się, by zostać zabitym? Jak opisać skalę Zagłady? Jak dotrzeć z tym dziś do młodych?

Jednym z mych idoli jest, niedawno zmarły, Marek Edelman.

Marek Edelman :Bóg śpi

Jeden z przywódców tamtego powstania. Niedawno wraz z Krzyśkiem Burnetko wydaliśmy książkę będącą zapisem rozmów z nim, które stały się kanwą filmu „Dowódca Edelman” w reż. Artura Więcka „Barona”. To w tych rozmowach udowadniał nam, że Dekalog w skrajnych sytuacjach się nie sprawdza, że – jego, atesty zdaniem – w takich chwilach liczy się tylko (i aż) przyjaźń, lojalność, miłość. Słowem – drugi człowiek… Ale nagle zdaliśmy sobie sprawę z te-go, że opowieść o niewyobrażalnej skali Zagłady niewiele daje. Bo niewiele mówią liczby. A można powiedzieć tylko: – Zależy ci na tej dziewczynie, która siedzi obok ciebie? Tak? To teraz wyobraź sobie, że wiesz o tym, że w ciągu miesiąca zostanie zamordowana i nic na to nie możesz poradzić…

*

Wspomniany na początku morderca Stroop siedział po wojnie w stalinowskiej celi z polskim bohaterem, żołnierzem AK, Kazimierzem Moczarskim. I to jemu chełpliwie opowiadał, jak to przygotowywał się do wysadzenia Synagogi. „W końcu krzyknąłem: Heil Hitler! – i nacisnąłem guzik. Ognisty wybuch uniósł się do chmur (…) Niezapomniana alegoria triumfu nad żydostwem”.

Stroop, chory z nienawiści nazista, był przekonany, że wojnę przegrał, ale Żydów zniszczył. Tak, te miliony które w Europie zginęły pozornie mu przyznają rację.

Na szczęście jest jednak pamięć. To Marek Edelman co roku chodził na ruiny getta, by składać kwiaty. My także powinniśmy o nich pamiętać.

Pełny tekst – patrz:www.witold-beres.blog.pl

Autorzy
Witold Bereś