Architektura – teoria czy praktyka?

Autor: prof. dr hab. inż. Krzysztof Ingarden

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 2/68/2020

Najtrudniejsze są odpowiedzi na podstawowe, proste pytania. Do takich należy na przykład pytanie „czym jest architektura?”. Odpowiedzi na to pytanie poświęcono mnóstwo książek, niemniej nadal nie wydaje się ono być satysfakcjonująco wyjaśnione, skoro pojawiają się co kilka lat następne próby teoretycznego osaczenia fenomenu architektury. Podobne pytanie związane, i w jakiś sposób uzależnione od poprzedniego, dotyczy relacji pomiędzy teorią i praktyką architektury. Sprawa ta wcale nie jest prostsza od poprzedniej.
 
Po pierwsze Teoria teorii nie równa, mamy wiele poziomów i jej typów w odniesieniu do architektury, wymieńmy dla porządku kilka najważniejszych:
  • teoria dzieła architektonicznego, jako przedmiotu badań filozofii i estetyki;
  • teoria architektury jako przedmiotu badań psychologii i socjologii;
  • teoria projektowania architektonicznego – od zaleceń prakseologicznych do technologii, od krajobrazu do urbanistyki;
  • teoria stylu i formy architektonicznej; itp.
W powszechnej praktyce architektonicznej architekci starają się najczęściej korzystać z narzędzi technologicznych i teorii architektonicznych, spreparowanych na ich użytek przez fachowców w danej wyspecjalizowanej dziedzinie, czyli z gotowych wzorców do zastosowania. Estetyką i ontologią zajmują się filozofowie, teorią rozwoju form – historycy, funkcjonalnością – prakseolodzy… Architekci mogą czerpać z tych badań do woli. I często tak robią, czego bardzo znanym przykładem była znakomita historia współpracy filozofa Jacques Derrida z architektem Bernardem Tschumi, nad projektem Parc de la Villette w Paryżu w latach osiemdziesiątych XX wieku. Jednak wiele ówczesnych i późniejszych prób zastosowania teorii dekonstruktywizmu Derridy przez architektów w różnych krajach świata kończyło się najczęściej karykaturą architektury, co znamy z okresu mody na postmodernizm, która nie ominęła też i Polski.
 
W pełni twórcze, a także świadome wykorzystanie efektów prac teoretyków w praktyce przez architektów, to możliwość dana nielicznej grupie projektantów ambitnych oraz odważnych, ale także i krytycznych. Rozumieją oni, iż eksperyment intelektualny w architekturze musi trafić na odpowiednie warunki, na swój dobry czas i miejsce, a wtedy może zakończyć się sukcesem. Jednak niesie ze sobą także ryzyko odrzucenia, bądź niezrozumienia przez tak zwany rynek, czyli przez zamawiającego projekt, a w konsekwencji może doprowadzić do utraty zlecenia.
Tu jednak dochodzimy do równie ciekawego problemu – problemu koniecznej, acz nieco tajemniczej równowagi pomiędzy wkładem intelektualno–teoretycznym aspirujących twórców, a ostatecznym rezultatem pracy projektowej – czyli ukończonym budynkiem. Ileż razy widzimy fiasko nieadekwatnie użytych teoretycznych koncepcji zamienionych w nieudolną kopię, kicz, pastisz1 oraz porażkę wtórnego odkrywania pretensjonalnych prawd, których młodość dawno minęła.
 
Tajemnica równowagi pomiędzy teorią a praktyką leży w trudnym do zdefiniowania talencie artystycznym. W tym, aby nie zapomnieć, iż dzieło oprócz szkiełka i oka, porusza wszystkie zmysły oraz emocje, że pociągające jest niedopowiedzenie, rozbudzenie ciekawości, delikatna gra emocji, a także doznań estetycznych (piękno w sztuce, mimo wielu zapowiedzi, jeszcze nie umarło!). Tajemnica polega też na tym, aby teorię należycie „zinterioryzować”, przetrawić tak, aby stała się w rękach twórcy „poruszającą prawdą” (o grze aktorskiej mówi się czasem w ten sposób). Być może, także i na tym, aby twórca mógł wspiąć się po szczeblach drabiny teorii, jednak dokonawszy tego móc ją odrzucić – w akcie prowadzącym do powstania nowej, tudzież prawdziwej wartości artystycznej.
 
Metafora zastosowana tu jest oczywistą analogią do końcowego postulatu zawartego w „Traktacie logiczno – filozoficznym” Ludwika Wittgensteina. Jednak, o ile Wittgenstein mówi o odrzuceniu języka, jako narzędzia poznania rzeczywistości (o rzeczach, o których nie możemy mówić pozostaje nam milczeć), to zastosowałem ją w odniesieniu do naszego architektonicznego tematu. Mając jednocześnie nadzieję, że możliwe jest osiągnięcie pełni i syntezy w architekturze, syntezy której nie uzyskamy bez przejścia szczebli teorii. Jednak syntezy nieosiągalnej bez praktyki oraz talentu artystycznego – bez prawdziwego aktu twórczego, w którym nie widzimy już szczebli drabiny, uwalniamy się od niej, jesteśmy już bowiem w innym miejscu, na innym poziomie.
 
Czy powyższa konstatacja wnosi coś do dyskusji o polskiej architekturze?
Podobnie jak Teoria teorii nie równa, tak się ma też z Architekturą i architekturą. Tak jak na teorię i architekturę, tak i na Teorię i Architekturę musi znaleźć się odpowiedni czas, miejsce i klient (nie zapominając o architekcie!).
 
 
 
1 Wszystkich czytelników, którzy oglądali film „Miś”, a którzy w tym miejscu się zaniepokoili, uspokajam iż uwaga niniejsza nie odnosi się w najmniejszym stopniu do architektury siedziby firmy „Consultronix”, której to kiczu czy pastiszu nie można zarzucić, co świadczy nie tylko o tym, iż przy jej budowie zbiegł się odpowiedni czas z odpowiednim miejscem i architektem, ale też z odpowiedzialnym oraz świadomym klientem, czyli Zarządem firmy! (to mówię ja, Jarząbek…) 



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

Wielce Szanowni Państwo!

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

W CX News nr 2/68/2020 opublikowano również: