Wielce Szanowni Państwo!
Chyba wszyscy słyszeli o Newtonie1, choćby za sprawą anegdotki o spadającym jabłku i grawitacji. Lecz idę o zakład, że tylko nieliczni wiedzą, iż sformułowanie prawa ciążenia nie było jego największym osiągnięciem. Było nim wprowadzenie do nauki pojęcia przestrzeni. Tworu czysto teoretycznego, stanowiącego teatrum (dla fizyka to niezmienny układ odniesienia) dla poruszających się ciał. Zważcie, że fizyka to w istocie nauka o ruchu! Ten genialnie prosty zabieg pozwolił mu ująć ruch ciał w proste formuły matematyczne i sformułować słynne trzy zasady dynamiki. Toteż kiedy ukazały się drukiem Principia2, zależny od kaprysów bóstw chaotyczny świat z dnia na dzień stał się zrozumiały, uporządkowany i przewidywalny, niemal przytulny. Nawet kreacjoniści uznali, że ten idealny porządek dowodzi istnienia ścisłego planu stworzenia zrodzonego w umyśle Wielkiego Zegarmistrza3. Toteż Newton za życia zyskał i uznanie i sławę tak niebotyczne, że król obdarował go tytułem i synekurą.
Tak sir Isaac został przełożonym mennicy królewskiej w Londynie i stanął na straży waluty. A nie było to łatwe zadanie. W owych czasach, kiedy pieniądz bito z kruszcu, prawdziwą plagą było obrzynanie brzegów monet powszechnie praktykowane przez ludzi przedsiębiorczych, acz niezbyt uczciwych. Mimo iż groził za to stryczek sprawy zaszły tak daleko, że rząd Jego Królewskiej Mości podjął decyzję o wymianie pieniędzy. Za całą tę operację odpowiadać zaś miał świeżo upieczony Master of the Royal Mint. I wówczas Newton, zapewne z wdzięczności dla Majestatu, wymyślił rozwiązanie mające ukrócić praktyki obcinaczy: karbowanie brzegów monet w procesie ich bicia. Biorąc zatem w palce udatnie ząbkowane numizmaty, wspomnijcie ciepło Newtona i jego dokonania - choćby na niwie termodynamiki4.
To dział fizyki, zajmujący się energetycznymi efektami procesów wszelakich: od reakcji jądrowych i chemicznych, przez maszyny cieplne, produkcję i przesyłanie energii, meteorologię (kto pamięta co to jest punkt rosy?) na kosmologii kończąc. Moim zdaniem w dzisiejszym energooszczędnym eko-świecie jej znajomość winna być warunkiem sine qua non funkcjonowania wszelkiej maści polityków w przestrzeni publicznej. Tym bardziej, że opiera się ona na zaledwie kilku prostych regułach. Jedna z nich, zwana II zasadą termodynamiki głosi, że entropia nigdy nie maleje. Spokojnie! Entropia to po prostu miara nieuporządkowania5. Innymi słowy, Natura samoistnie dąży do chaosu, wszelkie uporządkowane i złożone struktury z czasem ulegają degradacji. Po upływie dostatecznie (no dobra, niewyobrażalnie) długiego czasu wszystko się rozpadnie, zaś Wszechświat będzie się składał wyłącznie z fotonów i cząstek elementarnych. Jest to zresztą zgodne z fenomenologią i intuicją. Przecież wraz z upływem czasu wszystko się sypie: auta rdzewieją, budynki popadają w ruinę, góry erodują. Nieubłaganą konsekwencją rosnącej entropii jest zaś nieodwracalność zachodzących procesów. Czy słyszeliście kiedykolwiek, by czyjś przerdzewiały rzęch spontanicznie zmienił się w nówkę-sztukę? No właśnie. Fizycy nazywają to strzałką czasu, zaś my, zwykli zjadacze chleba, odbieramy nieuchronne przemijanie. Co się stało to się nie odstanie, powiada ludowe porzekadło. Co ciekawe, to jest równoważne sformułowane II zasady termodynamiki. I to jest piękne!
Tak, tak Moiściewy! To rosnąca entropia sprawia, że fetujemy ulotne chwile. Choćby takie, jak ukazanie się drukiem pięćdziesiątego numeru CX-News. Carpe diem zatem, carpe diem!
Życzę Państwu Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku zawsze okraszonego optymalną dozą entropii.
ZM
Drukuj artykuł Udostępnij:
Udostępnij
Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:
FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…
Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach.
Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.