Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Chłoposłęby, babosłęby

Autor:
Tadeusz Pieronek, bp

W przeszłości, nie tak znów odległej, bo w mojej pamięci zachowały się opowiadania o swatach, czy zwłaszcza swatkach, istniała swego rodzaju instytucja kojarzenia małżeństw. Zajmowali się tym oczywiście specjaliści, tworząc ze znajomości związanych z tym spraw, swoją misję i źródło dochodów, starczających na życie. Widocznie było na to wystarczające zapotrzebowanie społeczne.

Tej formy wspomagania ludzi, którzy nie potrafili, albo nie chcieli nawiązać osobistych kontaktów, pozwalających im na znalezienie męża, ale głównie żony, wypełniali pośrednicy, właśnie swaci, zwani niegdyś dziewosłębami, albo dziewosłębicami. Spełniali ważną rolę społeczną, ale czasem wykorzystywali ją dla celów osobistych, albo na korzyść zleceniodawców, nie licząc się ze skutkami, jakie mogłyby spowodować kojarzone przez nich związki. Swat mógł być przyjacielem proszących go o pomoc rodzin, ale mógł się też łatwo okazać ich cwanym i niebezpiecznym wrogiem. Szeroko ilustruje to zjawisko polska literatura w „Panu Tadeuszu” Mickiewicza, w „Chłopach” Reymonta, czy komediach Fredry, robiąc z tej instytucji swatów, wspaniałą komedię i karykaturę. Dziś mało kto wie, że istniało coś takiego jak swatanie, a przecież doświadczenia tej, swego rodzaju towarzyskiej pomocy, zdają się w dzisiejszej rzeczywistości obyczajowej, zyskiwać o wiele szersze znaczenie, niż to miało miejsce w przeszłości. Mówię wyśmiewczo, bo ta możliwość może się pojawić wtedy, kiedy by na nieszczęście, parlament zdecydował się na uznanie związków partnerskich, związków jednopłciowych i zrównał je z tradycyjnym małżeństwem. Swatanie ma wielowiekową tradycję, ale odnosi się do tradycyjnego małżeństwa, czyli do trwałego związku mężczyzny i kobiety, nastawionego na wspólne dobro małżonków i na rodzenie potomstwa, które Bóg im daje. Małżeństwo i rodzina to wspólnoty i instytucje legitymizujące się wielokulturowymi i religijnymi tradycjami, dowodzącymi prawdy, że nie wynaleziono w świecie żadnej lepszej formy harmonijnego współżycia ludzi ze sobą, opartej na szacunku, miłości i trosce o dobro wspólne. Czy w związku z tym należy zaoferować zwolennikom związków partnerskich stworzenie jakiejś korporacji swatów, kojarzących pary homoseksualne czy lesbijskie? Z punktu widzenia ekonomicznego byłoby to otwarcie nowego rynku pracy dla jakiejś ilości swatów par partnerskich, męskich i żeńskich, ale z drugiej strony, musiałoby doprowadzić do zmiany podstawowej mentalności ludzi przyjmujących prawa natury, jako nienaruszalną zasadę życia. „Kobietą i mężczyzną stworzył ich”. Tak mówi Pismo Święte i wyjaśnia jasno, po co.

Teoretycznie istnieje taka możliwość wpisania na listę uznanych zawodów współczesnych dziewosłębów i dziewosłębic, ale chyba o zmienionej nazwie, np. chłoposłębów i babosłębic. Żyjemy jednak w epoce skracania listy uznanych zawodów, a ponadto ich rolę spełnia zupełnie dobrze Internet, nie widać zatem wielkiej szansy otwarcia takiego nowego rynku pracy, nawet gdyby się o to upomniała jakaś kanapowa partia polityczna, przeciwna naturze ludzkiej. Kraków, dnia 6 listopada 2012 r.

Autorzy
Tadeusz Pieronek, bp