Chłoposłęby, babosłęby

Autor: bp Tadeusz Pieronek

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 4/42/2012

W przeszłości, nie tak znów odległej, bo w mojej pamięci zachowały się opowiadania o swatach, czy zwłaszcza swatkach, istniała swego rodzaju instytucja kojarzenia małżeństw. Zajmowali się tym oczywiście specjaliści, tworząc ze znajomości związanych z tym spraw, swoją misję i źródło dochodów, starczających na życie. Widocznie było na to wystarczające zapotrzebowanie społeczne.

Tej formy wspomagania ludzi, którzy nie potrafili, albo nie chcieli nawiązać osobistych kontaktów, pozwalających im na znalezienie męża, ale głównie żony, wypełniali pośrednicy, właśnie swaci, zwani niegdyś dziewosłębami, albo dziewosłębicami. Spełniali ważną rolę społeczną, ale czasem wykorzystywali ją dla celów osobistych, albo na korzyść zleceniodawców, nie licząc się ze skutkami, jakie mogłyby spowodować kojarzone przez nich związki. Swat mógł być przyjacielem proszących go o pomoc rodzin, ale mógł się też łatwo okazać ich cwanym i niebezpiecznym wrogiem. Szeroko ilustruje to zjawisko polska literatura w „Panu Tadeuszu” Mickiewicza, w „Chłopach” Reymonta, czy komediach Fredry, robiąc z tej instytucji swatów, wspaniałą komedię i karykaturę. Dziś mało kto wie, że istniało coś takiego jak swatanie, a przecież doświadczenia tej, swego rodzaju towarzyskiej pomocy, zdają się w dzisiejszej rzeczywistości obyczajowej, zyskiwać o wiele szersze znaczenie, niż to miało miejsce w przeszłości. Mówię wyśmiewczo, bo ta możliwość może się pojawić wtedy, kiedy by na nieszczęście, parlament zdecydował się na uznanie związków partnerskich, związków jednopłciowych i zrównał je z tradycyjnym małżeństwem. Swatanie ma wielowiekową tradycję, ale odnosi się do tradycyjnego małżeństwa, czyli do trwałego związku mężczyzny i kobiety, nastawionego na wspólne dobro małżonków i na rodzenie potomstwa, które Bóg im daje. Małżeństwo i rodzina to wspólnoty i instytucje legitymizujące się wielokulturowymi i religijnymi tradycjami, dowodzącymi prawdy, że nie wynaleziono w świecie żadnej lepszej formy harmonijnego współżycia ludzi ze sobą, opartej na szacunku, miłości i trosce o dobro wspólne. Czy w związku z tym należy zaoferować zwolennikom związków partnerskich stworzenie jakiejś korporacji swatów, kojarzących pary homoseksualne czy lesbijskie? Z punktu widzenia ekonomicznego byłoby to otwarcie nowego rynku pracy dla jakiejś ilości swatów par partnerskich, męskich i żeńskich, ale z drugiej strony, musiałoby doprowadzić do zmiany podstawowej mentalności ludzi przyjmujących prawa natury, jako nienaruszalną zasadę życia. „Kobietą i mężczyzną stworzył ich”. Tak mówi Pismo Święte i wyjaśnia jasno, po co.

Teoretycznie istnieje taka możliwość wpisania na listę uznanych zawodów współczesnych dziewosłębów i dziewosłębic, ale chyba o zmienionej nazwie, np. chłoposłębów i babosłębic. Żyjemy jednak w epoce skracania listy uznanych zawodów, a ponadto ich rolę spełnia zupełnie dobrze Internet, nie widać zatem wielkiej szansy otwarcia takiego nowego rynku pracy, nawet gdyby się o to upomniała jakaś kanapowa partia polityczna, przeciwna naturze ludzkiej.

Kraków, dnia 6 listopada 2012 r.



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

Wielce Szanowni Państwo!

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.