Wielce Szanowni Państwo!
Stało się! Bozon Higgs’a wytropiony, Noble rozdane. Tak dla porządku, otrzymali je: Peter Higgs i François Englert, którzy w roku 1964 stworzyli teoretyczne podstawy tego odkrycia. Mamy zatem „boską cząstkę” ex machina. I to z jakiej! Największej i najdroższej kiedykolwiek zbudowanej przez człowieka! W dodatku zbudowanej specjalnie w tym celu. Uchem wyobraźni (a tej mi nie brakuje) już słyszę kakofonię zatroskanych głąbów biadających czy to warto było kiedy głód, globalne ocieplenie, lasy deszczowe, wieloryby… Wiedząc, że głosy rozsądku przebijające się przez ten zgiełk i tak zadusi piana bita przez durnowate media, postaramy się, tak na wszelki wypadek, zawczasu co nieco wyjaśnić. Póki jeszcze można.
Do czego może się nam przydać to odkrycie? Cóż, bezpośrednio do niczego, toć to badania podstawowe. Ale poznanie praw rządzących materią jest niezbędne, jeżeli chcemy opanować choćby reakcję syntezy jądrowej, niewyczerpane źródło czystej(!) energii. Niemniej na usta ciśnie się pytanie: co dalej z tą zabawką? Spokojnie, zaprojektowali ją naprawdę łebscy ludzie! Jest więc plan B i C i następne… Najważniejsze z nich pozwalam sobie przytoczyć za oficjalnym wydawnictwem CERN Faq: LHC the Guide.
• Powszechnie przyjęty w fizyce Model Standardowy nie daje jednolitego opisu wszystkich sił fundamentalnych – brakuje w nim grawitacji. Jednym ze sposobów unifikacji oddziaływań jest tak zwana teoria supersymetrii, zakładająca istnienie cięższych partnerów znanych nam cząstek. Jeżeli jest ona poprawna, wówczas najlżejsze supersymetryczne cząstki powinny zostać znalezione w LHC.
• Potwierdzenie teorii supersymetrii miałoby kapitalne znaczenie dla kosmologii. Obserwacje wskazują bowiem, że widzialna materia stanowi jedynie 4% masy Wszechświata. Reszta to ciemna materia i ciemna energia. Jedno z wyjaśnień zakłada, że ciemna materia zbudowana jest z nie odkrytych jeszcze neutralnych cząstek supersymetrycznych…
• Badanie zderzeń proton-proton i ciężkich jonów w LHC może dać nowe spojrzenie na stan materii zwanej plazmą kwarkowo-gluonową, która jak się przypuszcza istniała we wczesnym Wszechświecie -dokładniej jakieś 10-12 s, (tak, jedną bilionową sekundy!), po Wielkim Wybuchu. Pozwoli to Nauce nieco ogrzać się w promieniach absolutu i zweryfikować teoretyczne założenia fizyków oraz kosmologów.
Nasi stali P.T. Czytelnicy z pewnością zauważyli, że CX News w swoim czasie poruszał wszystkie te zagadnienia. My zaś bez cienia fałszywej skromności z dumą ten fakt podkreślamy!
Tak, tak Moiściewy! Trzymajmy kciuki i za LHC i za zdrowy rozsądek! Na pohybel pseudo naukowcom i samozwańczym „ekspertom” wszelkiej maści siejącym zamęt i żerującym na zdrowej tkance narodu! Wystarczy bowiem by rozumni ludzie byli bierni, a obskurantyzm i głupota zatryumfują.
Tą parafrazą myśli Edmunda Burke kończę, życząc Państwu wielu chwil rozkosznie rozsądnej zadumy.
Z.M
Drukuj artykuł Udostępnij:
Udostępnij
Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:
FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…
Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach.
Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.