Dobry lekarz i szczypta Berberysu

Autor: Anna Majorek

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 4/30/2009

Pani w szkole zapytała: „Dzieci, co robi lekarz?”, a cała klasa odpowiedziała chórem: „Leczy!”

Wydaje się, że najmłodsi wykazali znacznie więcej rozsądku niż pewne instytucje, które za wszelką cenę starają się obarczyć lekarzy dodatkowymi obowiązkami administracyjnymi, zapominając, jak cenny jest ich czas, jak wielką wartość ma ich wiedza i jak wiedzę tę należy spożytkować. Rzeczywistość jest jednak brutalna i nawet gdyby owych instytucji nie było, lekarze i tak musieliby część swojej energii poświęcać na bardzo przyziemne czynności. Rozwiązaniem problemu jest oczywiście sprawny i kompetentny personel pomocniczy, jednakże personel taki kosztuje, i to całkiem sporo… Jak więc sprawić, by lekarz mógł spokojnie leczyć, a przychodnia nie musiała zatrudniać całego tłumu rejestratorek? Odpo-wiedź jest prosta: należy wdrożyć odpowiedni system informatyczny!

W poprzednich artykułach opisywaliśmy takie oprogramowanie – System Berberis, wspomagający funkcjonowanie firmy. Nie pisaliśmy jednak nic o placówkach medycznych… A przecież są one bardzo specyficznymi przedsiębiorstwami. Czy jest więc możliwe, aby oprogramowanie, które sprawdza się w zakładzie produkcyjnym, specjalistycznej hurtowni, firmie usługowej, czy kancelarii prawnej, mogło funkcjonować również w szpitalu, przychodni albo gabinecie lekarskim? Otóż tak! Pod warunkiem, że jest ono dostatecznie elastyczne!


Konstruując System Berberis mieliśmy pełną świadomość specyfiki różnych branż. Wiedzieliśmy doskonale, że prawnik nie zaakceptuje programu przeznaczonego dla sklepu, a lekarz tylko uśmiechnie się z politowaniem. Dlatego też postanowiliśmy zbudować platformę, która byłaby na tyle uniwersalna, by korzystając z niej dało się stworzyć rozwiązanie dla niemal każdej branży. Z drugiej jednak strony chcieliśmy, aby odpowiednie prace dostosowawcze nie musiały trwać zbyt długo, więc nasza platforma sama w sobie jest już gotowym systemem i nawet bez owych prac może być użytkowana!

Czy my, jako firma, znamy się na specyfice branży medycznej, czy ją dobrze rozumiemy? Na pewno są tacy, którzy rozumieją ją lepiej od nas, a szukać ich należy, między innymi, wśród naszych partnerów. Nasza współpraca z nimi opiera się na tzw. strategii Co- development, zgodnie z którą współtworzą oni System Berberis korzystając z udostępnianych przez nas narzędzi i budują rozwiązania dziedzinowe, np. przeznaczone dla gabinetów lekarskich. My z kolei certyfikujemy owe produkty, wspieramy ich sprzedaż i dalszy rozwój.

Decydując się na Berberisa znacznie uprościsz swoją pracę oraz zautomatyzujesz szereg czynności. Przede wszystkim, wygodny kalendarz zapewni Ci efektywne zarządzanie terminami. Bezpośrednio z niego przejdziesz do karty pacjenta, uzyskasz wgląd w historię choroby i błyskawi-cznie sprawdzisz wprowadzone przez inne osoby wyniki badań, również takie, które mają postać elektronicznych załączników (np. USG czy RTG). Na koniec wreszcie odnotujesz swoją diagnozę, zalecenia odnośnie dalszego leczenia oraz ustalisz dzień i godzinę kolejnej wizyty. Wszystko w jednym miejscu! Jeżeli zajdzie potrzeba konsultacji z innym specjalistą, na Twoje życzenie uzyska on oczywiście wgląd w niezbędne dane. No i jeszcze raporty dla NFZ… Tu bez wątpienia również możesz liczyć na Berberisa.

Na rynku istnieją jednak systemy dedykowane wyłącznie dla placówek medycznych. Po co więc sięgać po rozwiązanie bardziej uniwersalne? Czym wyróżnia się Berberis? Powtórzmy raz jeszcze: elastycznością. Programy stworzone specjalnie dla jednej konkretnej branży od początku wydają się skostniałe – w istocie pisane są bowiem dla jednego, konkretnego odbiorcy (tego pierwszego), a przecież każdy jest trochę inny! Kupując taki system skazany jesteś więc zawsze na bolesny kompromis, polegający na tym, iż będziesz musiał dostosować się do czyjegoś, niekoniecznie najlepszego stylu pracy. Alternatywnie, część zadań pozostanie poza systemem. Jeżeli natomiast wybierzesz Berberisa oraz skorzystasz z fachowej pomocy naszej i naszych partnerów, będziesz mógł cieszyć się rozwiązaniem uszytym na miarę, zaś owo szycie nie będzie trwać długo i nie będzie kosztować kroci, bo przecież główny trzon jest już gotowy. Warto na koniec wspomnieć, że pierwsza wersja Berberisa weszła na rynek w 2001 roku, a pisząc ją bazowaliśmy na doświadczeniach zdobywanych w różnych firmach od połowy lat dziewięćdziesiątych!

Aby dowiedzieć się więcej, skontaktuj się z naszym Działem Sprzedaży lub jednym z naszych partnerów, a przede wszystkim koniecznie odwiedź nasz portal: http://bms.krakow.pl



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

Wielce Szanowni Państwo!

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.