Iliada inaczej

Autor: Zbigniew Mazgaj

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 1/72/2022

Wielce Szanowni Państwo... 

Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody,
Który ściągnął klęsk tyle na greckie narody,
Mnóstwo dusz mężnych wcześnie wtrącił do Erebu,
A na pastwę dał sępom i psom bez pogrzebu.
Walające się trupy rycerskie wśród pola:
Tak Zeusa wielkiego spełniała się wola.
(„Iliada” - tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski)

Utarło się, że wojna trojańska wybuchła z powodu niewierności pięknej Heleny. Nic bardziej mylnego! Rzeczywista przyczyna była natury ekologicznej: otóż Matka Ziemia Gaja poskarżyła się bogom, iż ludzie rozplenili się nad miarę i niemiłosiernie ciążą jej na łonie. Wówczas Zeus (było nie było, wnuk) postanowił ulżyć jej cierpieniom, wywołując wielką wojnę. Pomińmy wszak aspekt ekologiczny i etyczny tej historii, skupiając się na tym, jak do owej wojny doprowadził.

Akt I
Przybrawszy postać łabędzia, Gromowładny uwiódł Ledę, żonę króla Sparty Tyndareosa. We właściwym czasie z jaja wykluła się Helena, która wyrosła na najpiękniejszą kobietę swoich czasów. Rzecz jasna zalotników miała na pęczki! I to nie byle jakich: Odyseusza, Ajasa, Diomedesa, Patroklosa, Menelaosa, Tezeusza, etc.… Zauważyliście zapewne wśród nich wielu późniejszych uczestników wojny trojańskiej? Stało się to za sprawą Tyndareosa, który zobowiązał ich przysięgą, by w razie potrzeby pospieszyli z pomocą temu, który zostanie wybrany na męża. Ponoć podsunął mu to sam Odyseusz. A kto podszepnął to jemu? I dlaczego Tyndareos uznał za własną córkę dziewczynę, która wylazła z (ciśnie się na usta: kukułczego) jaja? Cóż, Achajowie wierzyli, że sny zsyłają bogowie. A gdy ich nie rozumieli, radzili się wyroczni. Zaś najsłynniejszą z nich, w Delfach, zawiadywał syn Zeusa, Apollo. Ot, taki rodzinny biznes. Ostatecznie wybór Heleny padł na Menelaosa, ten zaś po śmierci Tyndareosa zasiadł na jego tronie. 

Akt II
Tymczasem po drugiej stronie Morza Egejskiego żona króla Ilionu Hekabe tuż przed porodem miała sen: oto wydała na świat żagiew, od której spłonęło całe miasto. Wyrocznia potwierdziła, że dzieciak będzie przyczyną upadku Troi, rozkazano więc porzucić go gdzieś na górze Ida. Jednakże ulitował się nad nim pasterz, niejaki Agelaos, i wychował wraz ze swoimi dziećmi. I Parys spędziłby żywot, pasając barany i kozy na górskich halach, gdyby nie Eris. Kiedy nie zaproszono jej na wesele Peleusa i Tetydy  (jako jedynej z Olimpu, ciekawe dlaczego?) zjawiła się nieproszona i rzuciła między boginie złote jabłko z napisem „Dla najpiękniejszej”. Wywołało to zajadły spór między Herą, Ateną i Afrodytą. Zeus zaś rozkazał, aby rozsądził go szczery pastuszek z góry Ida. Zgadniecie kto? Tak doszło do „sądu Parysa”, notabene będącego bodaj pierwszym udokumentowanym przykładem jawnej korupcji: w zamian za przychylny werdykt Hera zaoferowała bogactwo i władzę, Atena mądrość i sławę wojenną, Afrodyta zaś pomoc w zdobyciu najpiękniejszej kobiety świata. Pozostało jeszcze sprowadzić Parysa do domu, lecz co to za problem? Rodzinny biznes funkcjonował, więc bez trudu rozpoznał go rodzony brat, Deifobos. Teraz Parys, jako syn króla Priama, mógł się udać z poselstwem do Sparty, by z pomocą Afrodyty zbałamucić piękną Helenę.

Posłowie
Zastanawiam się jednak, czy ta pomoc była mu potrzebna? Pozwólcie na odrobinę licentia poetica. Nie wiemy, jak wyglądało życie w Sparcie za czasów Menelaosa, wiemy za to, jak wyglądało w Grecji klasycznej. A różniło się ono zasadniczo od innych polis. Część jej ludności, periojkowie, najprawdopodobniej była pochodzenia achajskiego. Może więc Spartanie coś od nich przejęli? Opowiastki o zabijaniu niemowląt to raczej czarny PR szerzony przez Plutarcha. Faktem jest jednak, że chłopcy po ukończeniu 7 lat przechodzili pod wyłączną kuratelę państwa i wpadali w tryby agoge, a za ich wychowanie odpowiadał państwowy urzędnik pajdonomos. Po ukończeniu 12 lat przenosili się do koszar, które właściwie pozostawały ich domem do śmierci. Poza szkoleniem wojskowym uczono ich zwięzłości wypowiedzi (gadatliwi byli karani), natomiast w stosunkach z zagranicą obowiązywała prosta zasada: „Nie gadać z obcymi!”. Pięknie ilustruje to następująca anegdota: po bitwie pod Cheroneą Filip Macedoński napisał do Sparty: „Jeśli wkroczę do Lakonii, zrównam Lacedemon z ziemią”. W odpowiedzi otrzymał jedno słowo: „Jeśli”. Po ukończeniu 30 lat Spartiata miał obowiązek ożenić się, dostawał też kawałek ziemi z helotami. Ale to nie znaczy, że spędzał czas z rodziną! Do domu wpadał jedynie nocą, by spłodzić dzieci, a kiedy zrobił swoje, wracał do koszar. Hmm… Jeżeli życie w Sparcie za Menelaosa wyglądało podobnie (chłopa wiecznie nie ma, a kiedy już się zjawi, to z nim nie pogadasz), to trudno się dziwić, że laska dała nogę. 

Tak, tak Moiściewy! Spójrzcie tylko! Mamy tu piękną, piętrową intrygę rozpisaną na lata, chóry i głosy. A co przeszło do czytanek? Dziesięć lat tępego naparzania pod Troją. No, i jeden mizerny podstęp świadczący raczej o pomroczności jasnej u Trojan niż o geniuszu Achajów. Narzekamy na pauperyzację kultury za sprawą telewizji i Internetu. Tymczasem to się działo już za Homera! Może jednak nie jest z nami tak źle?

Życzę Państwu wszystkiego co najlepsze! Z.M. ♦

[I] Eris – bogini niezgody
[II] Peleus i Tetyda byli rodzicami Achillesa
[III] Agoge – rygorystyczny system wychowania, jego nazwa wywodzi się od słowa agogeus oznaczającego lejce
[IV] Lakoniczny – krótki, zwięzły, ( z gr. lakonikos – po lakońsku) określenie pochodzi od Lakonii, krainy w starożytnej Grecji, której stolicą była Sparta
[V] Bitwa pod Cheroneą (338 r p.n.e.) Filip Macedoński pokonał połączone armie Aten i Teb. Sparta nie brała w niej udziału
[VI] Lacedemon (gr. Λακεδαίμων) - Sparta
[VII] Heloci – w starożytnej Sparcie: greckojęzyczna ludność podbitej Lakonii i Mesenii, o statusie przypominającym chłopów pańszczyźnianych



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

Wielce Szanowni Państwo!

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

W CX News nr 1/72/2022 opublikowano również: