Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Jak się leczy lud wiejski?

Autor:
Marjan Udziela, dr

Brak naukowego pojmowania patologii i terapii chorób nie przeszkadza wcale ludowi wiejskiemu używać różnorodnych sposobów leczenia. Nie zastanawiają one nas wcale z tego powodu, że prostem następstwem różnych pojęć o chorobach jest i różne ich leczenie, które pod wielu względami przedstawia niemało ciekawych szczegółów. Modlitwa jest jedynym a przynajmniej częstym środkiem do odzyskania zdrowia w tych przypadkach, gdzie przyczyną choroby jest dopust boży, lub nawiedzenie złych duchów. Metoda ta od najdawniejszych czasów jest w użyciu ludzkości. Haeser w historji medycyny powiada, że lecznictwo jest próbą wypędzania złych duchów przy pomocy dobrych; jest ono możliwe tylko przy pomocy modlitwy i zaklinania, przez ofary i czynności, podpadające pod zmysły, przez użycie ziół i kamieni święconych”. Zażegnywanie. Jak modlitwa łączyła się zwykle z jakąś oznaką zewnętrzną, z czynnością zmysłową (kładzenie rąk, żegnanie, pomazywanie), tak samo i zażegnywania składają się „z początku z jakiegoś opowiadania, a następnie z czynności, z której wypływa siła pomocy; w całości zaś tkwi pogaństwo.” Odmianą zażegnywań jest zaklinanie, które się odbywa np. gdy kogo „gad” ukąsi, albo jeżeli z gadem ktoś się zabawić życzy.” Z czasem poczęto przywiązywać wiarę nie tyle do słów wymawianych lub napisanych nad chorym, ale nawet do materji, używanej przy tym sposobie leczenia. Tak powstały przedmioty poświęcane, czyli amulety, używane obecnie przez lud wiejski w niektórych cierpieniach. Początek ich sięga odległej starożytności, kiedy kamieniom a zwłaszcza metalom przypisywano wiele siły i cudowności. Obecnie pobożna matka zawiesza na szyję swego dziecka szkaplerze i medaliki dla ochrony od nieszczęścia. Wszak i żołnierze wszelkiej narodowości wierzą w jakiś talizman, broniący od pocisków nieprzyjaciela. Odwrotnie ma się rzecz z tak zwanemi anathematami, znanemi pod nazwą wotów. Są to zwykle jakieś części ciała (np. ręka, noga, serce, oko itd.), odlane ze srebra lub złota i składane w darze kościołom, gdzie często je napotkać można. Tutaj martwy przedmiot ma być pośrednikiem podzięki, składanej Bogu za doznaną ulgę. Niemniej często napotyka się w medycynie ludowej leczenie sympatyczne. Polega ono na związku człowieka z całym światem zewnętrznym, co upatrywano już od dawna. Pojęcie takie musiało się wyłonić, gdyż doświadczenie codzienne uczyło ludzi, jak dalece wpływa na nich świat zmysłowy. Przypuszczano wtedy, że te wszystkie siły pozostają ze sobą w jakimś związku, bliżej nam nie znanym i że wzajemnie na siebie oddziaływają. A więc upatrywano sympatię nie tylko między przedmiotami martwemi, jak między minerałami a roślinami lub planetami, a także między martwemi a żyjącemi. Chorobę można przenieść (transplantatio) na innych ludzi lub zwierzęta, zakopać w ziemi wraz z cząstką chorego chorego ciała (paznokcie, włosy) lub z jego wydzielinami (pot, mocz) lub wreszcie zaszczepić na drzewie, co też jest często w użyciu. Wszystko to najlepiej udaje się przed wschodem słońca lub po jego zachodzie itd. Czasami starają się wydalić chorobę przez wyparowanie moczu chorej osoby, do czego znowu najlepiej nadaje się komin. Palenie i kadzenie jest bardzo pospolite, gdyż ogień jest u wszystkich niemal narodów najlepszym pierwiastkiem czyszczącym. Używanie sympatycznych amuletów, które mają prędko i pewnie usunąć chorobę, jest prostym dalszym wynikiem leczenia sympatycznego.Chorobę wyrzucają czasami na drogę, na śmiecisto lub na płynącą wodę i wtedy należy zrobić to przez głowę, nie oglądając się i wrócić do domu w milczeniu. Fragment pochodzi z książki znalezionej w bliblioteczce pradziadka pt. „Medycyna i przesądy lecznicze ludu polskiego. Przyczynek do etnografi polskiej” tom VII, opracowany przez dr. Marjana Udziela. Jest to książka z 1891 roku.

Autorzy
Marjan Udziela, dr