Dostęp do zawartości strony jest możliwy tylko dla profesjonalistów związanych z medycyną lub obrotem wyrobami medycznymi.

Lodówka i telewizor

Cykl felietonów

Autor:
Kazimierz Sowa, ks.

Ten felieton miał wyglądać całkiem inaczej. Szczerze mówiąc, chciałem wszystkich pocieszyć, że koniec końców, każdy głupi polityczny numer bardziej otwiera ludziom oczy, niż ich usypia. Widać to najlepiej u nas po efektach tzw. Polskiego Ładu. Ale żeby lepiej to zobrazować, opisałem pewne spotkanie sprzed lat, kiedy znajomi Rosjanie tłumaczyli mi, na czym polega praktyka sprawowania władzy metodą „lodówka i telewizor”. I, niestety, historia ostatnich dni dopisała do tego tragiczną glosę.

O co chodzi? Otóż kiedyś uczestniczyłem w spotkaniu z kilkoma ówczesnymi demokratycznymi politykami, będącymi w opozycji do nowego Prezydenta. Zbiegło się to z przejęciem jednej z niezależnych i niezwykle popularnych stacji telewizyjnych, kanału NTW. Pamiętam, jak jeden z polityków dość spokojnie powiedział, że jesteśmy świadkami operacji „lodówka i telewizor”, czyli wprowadzania przez władze nowych porządków. W dalszej rozmowie dokładnie rozwinął sens, jak się okazało, politycznego programu „lodówka i telewizor”. Władza w Rosji zawsze miała dwie drogi dotarcia i przekonania prostego obywatela do swoich racji: pierwsza to zapewnienie mu tego co konieczne do życia, druga – żeby wiedział, że wszystko, co robi władza, robi dla niego. Nie żadne luksusy, nie obietnice czy nawet gwarancje, że będzie mu dobrze, tylko w miarę zapełniona lodówka najprostszymi i najbardziej potrzebnymi produktami. Po prostu chleb, mleko, masło, kawałek czegoś do przegryzienia i koniecznie do wypicia. I chwatit podsumował. Ale lodówka z czasem się może znudzić i wtedy państwu potrzebny jest „telewizor”, a dokładniej płynąca z niego propaganda i narracja. Dopiero wtedy prezydent i rząd mogą w spokoju realizować swoją politykę, kiedy wiedzą, że nic (jak choćby potrzeba zaspokojenia elementarnych potrzeb życiowych) i nikt (a najbardziej jacyś przemądrzali dziennikarze) nie będzie im przeszkadzał w uszczęśliwianiu kraju i (głównie) siebie.

I właśnie wtedy, kiedy Putin korzystając z rosnących cen na surowce, przywrócił milionom ludzi regularne wypłacanie należnych im poborów, rent i emerytur, gdy urzędnicy dostali podwyżki, a rodzinom zaczęto wypłacać specjalny fundusz macierzyński za urodzenie dzieci, wówczas na Kremlu doszli do wniosku, że szczęściu trzeba jeszcze trochę pomóc najlepiej przez przejęcie krytycznych mediów. A jak wiadomo, kiedy lodówka w miarę pełna, to wystarczy trochę sportu oraz piosenek, jakiś patriotycznie pobudzony film albo widowisko i oczywiście regularna wykładnia tego, co „jedynie słuszne i prawdziwe” najlepiej w wieczornych wiadomościach. „A co się dzieje, kiedy to nie wystarcza?” – zapytaliśmy. Odpowiedź była przerażająca – „Wtedy zostają jeszcze argumenty siły. Na szczęście mamy XXI wiek i coś takiego nam już nie grozi”. Odetchnęliśmy z ulgą, choć szybko ktoś wspomniał o wojnach czeczeńskich, o tajemniczych wybuchach w blokach mieszkalnych czy moskiewskim metrze.

No, ale przecież mamy wiek XXI…Dziś historia dopisała do tego tragiczny i dramatyczny rozdział. To wojna na Ukrainie. Haniebny dla naszych rosyjskich sąsiadów (ale i całego cywilizowanego świata) przykład, do czego prowadzi ideologia oparta na pogardzie dla drugiego narodu czy nawet pojedynczego człowieka. Z drugiej strony, wojna w Ukrainie wyzwoliła (szczególnie w Polsce i u naszych rodaków) niezwykłe pokłady dobra i solidarności. Nagle (i dzięki Bogu!) słowo „uchodźca” przestało mieć negatywne znaczenie, a stało się synonimem człowieka, dzięki któremu każdy z nas może stać się choć odrobinę lepszy. I tak ideologia, nastawiona na propagandę, śmierć i łzy obudziła w nas ducha solidarności i miłości. I niech wojna, gdziekolwiek na świecie jest, skończy się jak najszybciej, a duch solidarności i pomocy zostanie! ♦

Autorzy
Kazimierz Sowa, ks.