Od powietrza, głodu, ognia i wojny…

Autor: bp Tadeusz Pieronek

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 3/63/2018

Zabezpieczając się przed nieszczęściem, przed klęskami żywiołowymi, z powodu suszy, powodzi, wojny, wierni modlili się do Boga śpiewając pieśni o charakterze błagalnym, zwane suplikacjami, z których najpopularniejsza zaczynała się od słów: "Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie!”. Nie bez przyczyny na pierwszym miejscu chcieli od siebie oddalić „powietrze”, przez co rozumieli zarazę, od której znikąd nie było ratunku.
Zarazy i epidemie różnego rodzaju nawiedzały ludzkość w całej jej historii, powodując często śmierć ogromnej liczby osób. W XIV wieku dżuma, zwana czarną śmiercią, pochłonęła 1/3 ludności Europy, na szczęście nie docierając do Polski. Niestety, także w Polsce grasowały wielokrotnie groźne epidemie, a kiedy już medycyna zdołała opanować najgroźniejsze z nich, pojawiły się nowe. Natomiast zaniedbania szczepień, tym chorobom zakaźnym, które zostały już ujarzmione otwiera drogę powrotu.
 
Zapewne, nie będą to powroty na tak wielką skalę, jak się to zdarzało w przeszłości, ale mając w ręku skuteczne sposoby zapobiegania epidemiom, nie wolno z nich rezygnować, ponieważ dziś są zdolne dokonać nieobliczalnych szkód. Sięgając do historii dowiadujemy się, że to właśnie odra doprowadziła do upadku potęgę Rzymskiego Imperium, które w II wieku po Chr. straciło w czasie piętnastoletniej epidemii kilka milionów ludzi. W ten sam sposób doszło do wyniszczenia wielkich kultur Majów, Inków i Azteków.
 
Odra, która dzięki masowym szczepieniom wygasła w 1977 r., powraca i znowu zbiera śmiercionośne żniwo. Światowa Organizacji Zdrowia alarmuje, a to dlatego, że w ciągu półrocza wykryto w Europie 41 tysięcy zachorowań. Stwierdziła też, że im mniej szczepień w danym państwie, tym więcej odry.
 
Polska w tej chwili odnotowała 95 przypadków zachorowania na odrę, ale w innych państwach Europy jest znacznie gorzej, zwłaszcza na Ukrainie gdzie jest 26 894 chorych, 5 645 w Serbii, 3 343 we Włoszech, 3 172 w Grecji, 2 741 we Francji, a 2099 w Rosji. To już jest niebezpieczna armia chorych, skoro jeden chory może zarazić nawet 20 osób.
 
Środowiska lekarskie są świadome zagrożenia i zapewne podejmią silną akcję uświadamiającą i przekonującą tych, którzy nie przynoszą swoich dzieci i sami się nie stawiają na obowiązkowe szczepienia. Trzeba w tej sprawie organizować opinię społeczną i wybijać z głowy nieprzekonanym, że to sprawa błaha. Dla rodziców jest to także obowiązek moralny, bo zaniedbując szczepienia narażają swoje dzieci na poważne powikłania związane z odrą, a nawet na śmierć.



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

Wielce Szanowni Państwo!

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.