Remanent i siły ciemności

Autor: Zbigniew Mazgaj

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 2/28/2009

Wielce Szanowni Państwo!

Czy odczuwacie czasem przytłaczającą obecność Sił Ciemności? Nie? No to posłuchajcie opowieści prawdziwej o remanencie, za który zabrali się astronomowie. Nie, nie dlatego, że drgnęła w nich kupiecka żyłka! Przyczyna była o wiele poważniejsza,rzekłbym egzystencjalna. Owóż, kiedy w Roku Pańskim 1929 Edwin Hubble ogłosił wszem i wobec, iż Wszechświat się rozszerza, natychmiast pojawiło się nurtujące pytanie: A kiedyż to mianowicie się rozleci? Nieznośna niepewność czy nastąpi to za 100, czy może za 1 000 miliardów lat, po dziś dzień spędza sen z powiek jednostkom świadomym i wrażliwym.To właśnie im astronomia ruszyła w sukurs! Tak zaczęła się epopeiczna Wielka Inwentaryzacja. By odpowiedzieć na pytanie kiedy?,oprócz prędkości rozszerzania obliczonej przez Hubble’a, należało znać również, bagatela!, masę Wszech-świata. Bo masa, Moiściewy, oznacza grawitację hamującą rozszerzanie.Astronomowie zabrali się do pracy dziarsko i metodycznie, a zaczęli od Drogi Mlecznej. Porachowali i okazało się, że mają kolosalne manko! Gwiazdy, obłoki pyłu, gazu i wszystko,co znali daleko nie wystarczało,aby grawitacja mogła utrzymać wirującą Galaktykę w kupie. Nastała konsternacja i zapadło niezręczne milczenie, póki ktoś nie wpadł na pomysł godny arcykreatywnego księgowego. W majestacie Nauk powołano do życia nowy byt: ciemną materię. A jako, że tego dziwa nikt nigdy nie widział, więc można było dodać jej tyle, by saldo wyszło na zero. Uff.... No, i Galaktyka może się kręcić! Kiedy nasi dzielni uczeni opanowali już trudną sztukę ważenia galaktyk,zabrali się za prawdziwie gargantuiczną pracę: obliczenie masy Uniwersum. Rachowali, rachowali i wiecie co im wyszło? Superata! Wszechświat o obliczonej masie powinien rozszerzać się o wiele wolniej niż w rzeczywistości! Trochę głupio,ale wypracowana metoda była już pod ręką: tym razem powołano do życia ciemną energię raźnie rozpychającą nieco przyciężkawy od ciemnej materii Wszechświat. A jako, że nikt nigdy jej nie widział....No i jak tu, Himmelherrgott, nie zostać satanistą? Na szczęście, na tym łez padole, co jakiś czas pojawia się Geniusz, który potrafi poukładać wszystko we właściwym porządku.A nam pozostaje tylko żałosne: żeteż ja na to od razu....! Zbliża się lato,kanikuła sprzyja wyciszeniu i leniwym rozmyślaniom, proponuję zatem te-mat do rozważań: Jakiż to układ za tym wszystkim stoi?Życzę Państwu owocnych przemyśleń pod gruszą.Z.M.



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

Wielce Szanowni Państwo!

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.