Warto by uświadomić politykom, że istnieją pewne nieprzekraczalne granice w walce o władzę. Dotyczą one przede wszystkim suwerena, który trzyma w ręku mandat rządów w państwie, a którym jest naród,zaś konkretnie obywatel państwa.To ostatecznie on decyduje o tym na kogo głosować, a robi to z przeko-nania o dobrych intencjach i rzeczywistych możliwościach ludzi pretendujących do sprawowania władzy.Czas wyborów do parlamentu europejskiego, to nowa przestrzeń, na której harcownicy chcą pokazać swoją wyższość nad przeciwnikiem. Powinno chodzić o dobro Polski w Europie,a może nawet przede wszystkim o dobro Unii Europejskiej w świecie,bo przecież przekłada się ono na korzyści każdego tworzącego ją państwa.To obiektywnie słuszne założenie jest jednak wykorzystywane przez partie polityczne do promowania siebie i swoich interesów partyjnych, które przedstawia się często jako dobro wspólne. Najbardziej przejrzyście widać to w zwierciadle polityki wewnętrznej. Kto nie potrafi w niej wznieść się ponad korzyści własne, nie gwarantuje troski o dobro wspólne w parlamencie europejskim. Nie dajmy się uwieść słowom, deklaracjom.Patrzmy na sojusze, jakie dotąd były zawierane przez polskie ugrupowania polityczne w parlamencie europejskim. Kto prezentuje pogląd, że trzeba wygrać wszystko, a nie mado tego wystarczającej siły głosów –nie ma szans na żaden sukces. Traci wszystko. Opcje fundamentalistyczne zawsze przegrywają, bo nie są zdolne, albo nie umieją zawierać rozsądnych kompromisów. Nie chodzi o kompromisy w sprawach zasadniczych, bo takich zawierać niewolno. Trzeba mieć świadomość swojej tożsamości i zachowując ją,godzić się na to, co jej nie narusza,choć nie spełnia wszystkich naszych postulatów.Było by dobrze gdyby polscy politycy wiedzieli, że ich wyborcy są wystarczająco dojrzali. Odróżniają przecież czarne od białego, dobro odzła, zakamuflowaną grę o zysk partyjny od troski o dobro wspólne, polskie i europejskie.Mamy dość farsy wyborczej. Panowie politycy, zajmijcie się tym, do czego jesteście powołani!bp Tadeusz Pieronek
Drukuj artykuł Udostępnij:
Udostępnij
Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:
FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…
Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach.
Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.