W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.
Wspominam tę uczniowską anegdotę, bo coraz częściej czuję się jak na tej lekcji historii. Tylko zamiast „Ramzesa” słyszymy wojna, niepewność, zagrożenie. Jednak to kiedyś minie, bo każda, nawet najstraszliwsza wojna (jak uczy historia!) kiedyś się kończy, a z nią mija niepewność i zagrożenie, zwłaszcza to fizyczne. Zostanie jednak kryzys, który rozlewa się właśnie po Polsce, Europie i świecie coraz szerszą i groźniejszą falą. Doświadczamy tego testowani brakiem opału na zimę, wysokimi cenami energii, które potem powodują wzrost cen niemal wszystkiego, co potrzebne do codziennego życia, wreszcie inflacją drenującą nasze kieszenie. I tego nie zakończy ani zmiana rządu, ani nawet śmierć pewnego dyktatora (a niech go czym prędzej diabli wezmą!). Czy zatem trzeba się temu poddać i skapitulować? Ależ nie! Kryzys ze swej natury, choć zawsze jest bolesnym doświadczeniem odzierającym nas z iluzji ciągłego rozwoju i wzrostu, może czasem również oczyścić człowieka z przekonania, że jest w stanie wszystko kontrolować i wszystkiemu zaradzić. Wielki XX-wieczny filozof Edmund Husserl pisząc o „Kryzysie europejskiego człowieczeństwa” nie dał prostej odpowiedzi co robić, ale przestrzegał przed odrzucaniem w debacie nad kryzysem całej sfery kultury oraz nauki i ograniczeniem się tylko do czynnika empirycznego (w tym ekonomicznego). Przypominam sobie tego ulubionego filozofa Tischnera, kiedy słyszę w mediach czy w tzw. przestrzeni publicznej różne, proste rozwiązania oparte najczęściej na populistycznej wizji interwencji państwa, czy liderowania tzw. mocnych jednostek. Właśnie widzimy, do czego na świecie prowadzi schlebianie megalomańskim planom powrotu do przeszłości, czy karmienie polityki nierealistycznymi wizjami politycznego wybraństwa.
Kryzys, pozwolę sobie na rodzaj złotej myśli, mądrym społeczeństwom daje możliwość zrozumieć popełnione przez siebie błędy, a tych zaś, którzy wierzą w swoją wyjątkowość doświadcza boleśnie, niczym surowy nauczyciel nieuznający słowa „zgłaszam nieprzygotowanie”. Jaką lekcję z tego obecnego kryzysu wyciągniemy jako państwo i społeczeństwo? Sprawa wydaje się wciąż otwarta, ale znając nasze polskie „jakoś to będzie” z panem kryzysem będziemy musieli żyć znacznie dłużej, niż nam się to wydaje i czego byśmy sobie życzyli.
Życie na kredyt i karmienie się iluzją zawsze kiedyś wystawia rachunek. ♦
Drukuj artykuł Udostępnij:
Udostępnij
Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:
FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…
Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach.
Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.
Rosja zaatakowała Ukrainę, pomimo dyplomatycznych starań świata zachodniego zmierzającego do zażegnania agresji.
Dzień 24 lutego 2022 roku mocno nadwyrężył poczucie bezpieczeństwa w naszym regionie oraz miał wpływ na sytuację geopolityczną w Europie i na świecie.