Wielce Szanowni Państwo!

Autor: Zbigniew Mazgaj

Kategoria: Kultura i nauka Artykuł opublikowano w CX News nr 2/73/2022

W moich studenckich czasach, za nieboszczki PRL, krążył taki dowcip: „W barze mlecznym bufetowa woła: Kto prosił ruskie?”. Z sali pada: „Nikt, same przyszły”. Rzeczywiście: przyszły i zostały. Ale, czy na pewno Ruskie? I dlaczego Rosja jest państwem tak agresywnym i według naszej miary rzeczy - barbarzyńskim? Odpowiedzi szukałem w historii i szybko okazało się, że wersja oficjalna mocno rozmija się z prawdą. Przedstawiam Państwu wyniki mojego prywatnego, subiektywnego śledztwa.

Wypada zacząć od IX wieku. Dzisiejszą Ukrainę i południową Białoruś zamieszkiwali Słowianie, którzy ustanowili też enklawę w okolicach Nowogrodu. Tereny Litwy i Łotwy (oraz dawnych Prus) zasiedlali Bałtowie. Dalej na wschód, od Finlandii po matecznik dzisiejszej Rosji, rozciągała się domena plemion ugrofińskich. Moskwa (rzeka) to w ich języku „brudna (błotnista) woda”. Nazw własnych o tej proweniencji przetrwało tam do dzisiaj tysiące. W takich okolicznościach w roku 862 Wiking, niejaki Ruryk, „na prośbę” miejscowych plemion przybył ze swym klanem Rusów i objął władzę w Nowogrodzie. Jego następca (a właściwie regent nieletniego syna Igora) Oleg Mądry podbił Kijów i przeniósł tam stolicę. 

W roku 989, kiedy wnuk Igora Włodzimierz Wielki przyjął chrzest, Ruś Kijowska rozciągała się od Nowogrodu po Krym. Nigdy jednak nie była ona jednolitym państwem, raczej luźną konstelacją księstw, które na przemian zawiązywały sojusze lub toczyły ze sobą wojny. Jednakże w tej części świata karty wciąż rozdawał Konstantynopol i zdecydowanie opłaciło się być chrześcijańskim kneziem, więc pozostali Rurykowicze poszli w ślady Włodzimierza. Zwyczajowo wraz z władcą chrzest przyjmowała jego świta, a potem ci, którym zależało na dobrych stosunkach z dworem: bojarzy, kupcy, rzemieślnicy… Efektem ubocznym tego procesu była slawizacja elit, bowiem cerkiewno-słowiański był nie tylko językiem liturgicznym, lecz i wykładowym w prowadzonych przez duchownych szkołach wszelkich szczebli. Jednakże wieś, a nawet całe biedniejsze dzielnice miast nadal mówiły językami miejscowymi. A co w tym czasie działo się w Moskwie? Nic. Osada o tej nazwie została założona w XII w. przez Jurija Dołgorukiego, który z rozkazu ojca „chrystianizował” zamieszkane przez ugrofinów ziemie. Jego syn Andriej Bogolubski zerwał więzy z Kijowem i ogłosił, że centrum administracyjne i duchowe Rusi „przeniesiono” do stolicy – Włodzimierza (na wschód od Moskwy, ta była jeszcze dziurą). Tyle, że jeżeli byli tam jacyś Rusini to jedynie koloniści Dołgorukiego. Niemniej, to kłamstwo stało się kamieniem węgielnym Księstwa Moskiewskiego (Moskovii). 

I nastał wiek XIII, wiek sądu bożego - najazdu Mongołów. Ruś wystawiła koalicyjną armię, lecz kneziowie nie potrafili się dogadać w kwestii dowodzenia. Efekt: klęska nad Kałką (1223). Po bitwie zwycięzcy ułożyli pojmanych kneziów i bojarów na ziemi, na nich ułożono drewniane bale tworząc pomost do bankietu. Żaden nie przeżył tej imprezy. Potem Mongołowie zdobyli i spalili Kijów (1240), odstrzelili trębacza na wieży Mariackiej i dotarli pod Legnicę (1241). Kiedy zaś cofnęli się za linię Dniepru, centrum zdewastowanej Rusi przeniosło się do księstwa Halicko-Wołyńskiego (gdzie też jest miasto Włodzimierz, będące przez jakiś czas jego stolicą). W latach 1253-1308 istniało nawet Królestwo Rusi. 

Mongołowie zaś utworzyli Złotą Ordę i zaczęli wprowadzać własne porządki. Najważniejszym ich elementem stała się, zamieszkana głównie przez ugrofinów, Moskovia - zwana „zachodnią rubieżą Ordy”. Chan podniósł ją do rangi Wielkiego Księstwa i każdorazowo zatwierdzał wybór władcy. Kiedy wysyłał do Moskwy swojego przedstawiciela, ów władca witał go na Wzgórzu Pokłonów, oddawał swojego konia i dzierżąc uzdę pieszo prowadził na Kreml. Tam legat zasiadał na tronie, zaś kniaź klękał. I tak sobie rozmawiali. Nikt nie miał wątpliwości, kto jest panem, a kto rabem. Tych władców Moskovii propagandyści potem nazwali, a jakże, „białymi carami”. Poza tym „Pax Mongolica” nie był zbyt uciążliwy. Jeżeli daniny spływały na czas, na wezwanie chana stawiały się wojska, a w ułusie  panował spokój, nie mieszali się w sprawy wewnętrzne. Poza tym Mongołowie otworzyli granice i można było bez przeszkód podróżować od Europy do Chin. Jedwabny szlak prosperował jak nigdy, handel kwitł, fortuny rosły. Toteż wkrótce ponad 20% elit Moskovii wywodziło się z Ordy. Przejęły one również jej etos: dążenie do panowania nad światem, absolutyzm władzy, pogardę dla ludzkiej godności i życia oraz przemoc, korupcję i zdradę jako filary polityki. Równocześnie swobodnie działała Cerkiew więc slawizacja szła pełną parą. Tak ukształtował się naród chrześcijański i słowiańskojęzyczny, lecz etnicznie i mentalnie niemający nic wspólnego z Rusią.

W XVI wieku nastał Iwan IV, który koronował się na Cara Wszechrusi - mimo, że Ruś leżała wówczas w granicach Rzeczypospolitej. Moskwę zaczęto nazywać Trzecim Rzymem, a Moskovia uważała się za spadkobiercę Imperium Romanum i zgłaszała pretensje do panowania nad światem. Autorskim pomysłem Iwana była opricznina, system, w którym część państwa została podporządkowana wyłącznie carowi. O tym, która część decydował sam car. Utworzył też swój specnaz – opriczników, którzy bezwzględnie rugowali właścicieli z zajętych ziem mordując wszystkich, którzy okazali choćby cień niezadowolenia. Zamordowali też metropolitę Filipa i wyrżnęli słowiańską enklawę - Nowogród Wielki (dosłownie, rzeź przeżyło góra 10% z 35-tysięcznej populacji). Stalin był pod tak wielkim wrażeniem, że kazał Eisensteinowi nakręcić film „Iwan Groźny” legitymizujący jego czystki. Iwan IV odniósł też kilka zwycięstw i przestał płacić daninę Złotej Ordzie - chociaż, tak naprawdę wcześniej zęby powybijał jej niejaki Timur Chromy zwany Tamerlanem. Wkrótce jednak Moskovia znów opłacała się Ordzie, tym razem Krymskiej. Trwało to aż do czasów Piotra I Wielkiego. To on dekretem z roku 1721 zmienił nazwę Moskovia na Rossija, by uprawomocnić pretensje do Rusi. Przyspieszyło to też fałszowanie historii. Wymyślono Wielkorusów (czyli Rosjan) „starszych braci” (sic!) Małorusów (Rusinów). Proceder rozkwitł w czasach Katarzyny II, która nawet sprowadziła niemieckich historyków niszczących i fałszujących dokumenty w razie potrzeby. Dzieła zaś dokończyli imperialni propagandziści w XIX wieku. Ci mogli pisać co chcieli, byle trzymali się generalnej linii. Skutecznie, skoro nawet nam Rosjanie i Rusini skleili się w jeden byt. Zaś władza Sowiecka wszystkiemu przyklasnęła, wszak panowanie nad światem (eksport rewolucji na bagnetach) miała wpisane w DNA. 

Tak, tak, Moiściewy! Kiedy zobaczyłem w TV prezydenta Putina, wywodzącego historię Rosji od Włodzimierza Wielkiego nie zdziwiłem się. Z drugiej strony, jako wyższy oficer KGB musiał on studiować klasyków. A przecież Karol Marks napisał: „Moskowici uzurpowali sobie nazwę Rosja. To nie Słowianie. To Mongołowie i Finowie”. Czy to nie wywołało u niego dysonansu poznawczego? 

Pozdrawiam Państwa nieustająco,
Z. M. ♦

Bibliografia:

  1. Ruryk (Hrœrikr, Rørik) – Wiking (Wareg), na wpół legendarny protoplasta dynastii Rurykowiczów.
  2. Przydomek Długoręki nadano mu, gdyż nader chętnie wyciągał ręce po cudze ziemie.
  3. Włodzimierza II Monomacha  Wielkiego Księcia Kijowskiego (1112-1125), jednego z najbardziej zasłużonych władców. Był wnukiem cesarza Konstantynopola (przez matkę Annę).
  4. Kreml – z j.tatrskiego - fortyfikacja na wzgórzu
  5. Ułus – jednostka podziału administracyjnego u ludów koczowniczych
  6. w 1547 r. – Rzeczpospolita nigdy nie uznała tego tytułu



Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:

Odra - temat tabu?

FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…

Człowiek renesansu, dżentelmen polskiej okulistyki. Wspomnienie prof. Józefa Kałużnego

Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach. 

Mam krew w głowie. Cykl felietonów

Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry. 

Nasz brat kryzys… Cykl felietonów

W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”. 

A jednak wojna!

Rosja zaatakowała Ukrainę, pomimo dyplomatycznych starań świata zachodniego zmierzającego do zażegnania agresji.

Dzień 24 lutego 2022 roku mocno nadwyrężył poczucie bezpieczeństwa w naszym regionie oraz miał wpływ na sytuację geopolityczną w Europie i na świecie. 

W CX News nr 2/73/2022 opublikowano również: