Człowiek miał zawsze duże ambicje, które przerastały jego realne możliwości. Ale te możliwości stawały się co raz to większe, dzięki postępowi wiedzy i żywiołowemu rozwojowi technologii i rozmaitych technik. W pewnych dziedzinach napawało to człowieka taką dumą, że zaczął wierzyć w swoją zdolność do osiągnięcia wszystkiego, na co przyjdzie mu ochota. Wystarczy wskazać na niezwykły rozwój nauk biologicznych i medycznych, osiągnięcia w dziedzinie badania kosmosu, by uznać, że otwierają one drogi do dalszych wielkich osiągnięć. Mimo wszystko trzeba przyznać, że ta sama wiedza i rozwój uświadomiły człowiekowi, że istnieją nieprzekraczalne granice, uniemożliwiające dotarcie do poznania i zrozumienia tajemnic wszechświata. Fizycy mówią, że nie są w stanie ogarnąć ogromu wszechświata. Patrząc w gwiaździste niebo oglądamy część układu słonecznego, należącego do jednej z galaktyk. Każda galaktyka to miliardy gwiazd, a galaktyk też są miliardy.
Ziemia, na której żyjemy, zdaje się być najłatwiejszym obiektem poznania, ale i tak nie zgłębiliśmy jej tajemnic do końca. Przykładem są kataklizmy spowodowane trzęsieniami ziemi, których nikt jeszcze nie potrafi opanować. Skorupa ziemska, choć wydaje się stabilna, jest w ciągłym ruchu, który jest dla oka niedostrzegalny, czasem pokazuje swoją niszczycielską moc, nad którą człowiek nie panuje. Mieszkając w Polsce, w której trzęsienia ziemi zdarzają się bardzo rzadko, przyzwyczailiśmy się, że z tej przyczyny nic nam nie grozi. Ziemia pod nami wydaje się spać, albo nawet jest już martwa. Tymczasem wielu z nas przypuszczalnie nie wie, że Polska jest zaliczana do krajów o podwyższonej aktywności sejsmicznej i dlatego nie można się w niej czuć bezpiecznie. Według przekazów historycznych ten kataklizm dotknął naszych terenów wielokrotnie. Miało to miejsce w 1200 r. w rejonie Pienin, w 1259 r. w okolicach Krakowa, w 1443 r. jedno z największych trzęsień ziemi w skali 5.8 na północ od Wrocławia spowodowało zawalenie się sklepienia kościołów w Brzegu i św. Katarzyny w Krakowie. W 1662 r. w Tatrach miał się zapaść o 300 metrów najwyższy szczyt zwany Sławkowskim, wyższy od Gerlacha o 100 metrów, ale tej wersji nauka nie potwierdza. Kolejne trzęsienia miały miejsce: na Śląsku w 1774 r., w rejonie Baraniej Góry w 1785 r. i w pobliżu Myślenic w 1786 r., a kolejne w Pieninach w 1840 r., pod Wrocławiem w 1895 r., znów w Pieninach w 1901 r., na Pomorzu Zachodnim w 1909, w okolicach Czarnego Dunajca w 1935 r., pod Krynicą w 1990 i 1993 r. Ostatnie wstrząsy odnotowano w Trójmieście i na Podhalu w 2004 r. Fala poważnych trzęsień ziemi w Japonii, w Nowej Zelandii, w Grecji, a właściwie we wszystkich sejsmicznych rejonach świata przechodzi nieustannie. Ostatnio dały się one boleśnie odczuć we Włoszech, które od lat odczuwają wstrząsy, ale ostatnio stały się groźne, niszczycielskie, zwłaszcza w środkowych Włoszech w takich prowincjach jak Abruzja, Marchia, Umbria, a ostatnio także w samym Rzymie. Zginęli ludzie. Ucierpiało wiele miast, legły w guzach całe dzielnice mieszkalne, zabytkowe kościoły i pałace.
Straty materialne są wielkie, ale większym nieszczęściem są zniszczenia pomników kultury, miejsc i pomników życia religijnego. W Nursji, w pięknym miasteczku z którego pochodzi wielki zakonodawca św. Benedykt, runęła katedra i kościół jemu poświęcony. Zapewne te budowle zostaną odbudowane, ale już na zawsze będą świadectwem bezsilności człowieka wobec sił Natury. Szanujmy Naturę, chociażby tylko dlatego, że jest od nas silniejsza.
Kraków, dnia 21 listopada 2016 r.
Drukuj artykuł Udostępnij:
Udostępnij
Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:
FUNDACJA WHY NOT to grupa osób, która od listopada 2020 roku chce w sposób zorganizowany nieść POMOC, nieograniczoną szablonami, układami, granicami, przyzwyczajeniami. Rok 2020 był zaskakujący, zmieniający świat i społeczeństwa. Wirus SARS-CoV-2 szalał z niespotykaną siłą, dewastując życie na całym świecie. Rok 2022 to rozpoczęcie militarnej napaści na Ukrainę wywołującej ogólnoświatowy kryzys energetyczny. Nie zapominamy o ciągłym niszczeniu środowiska naturalnego przez rozwijający się przemysł. Chcemy POMAGAĆ! Wiemy, że tej pomocy będzie potrzebował niejeden z nas, a także środowisko naturalne. Dlatego w tym artykule chciałbym się skupić na naszych projektach środowiskowych. To, że ochrona środowiska naturalnego w Polsce jest tematem ze wszech miar trudnym, wie każdy z nas. Odczuwamy to na „własnej skórze”. Moim zdaniem, powodów takiego stanu jest mnóstwo: brak pomysłu na czystą Polskę, brak realnych programów ochrony środowiska naturalnego, rabunkowa gospodarka wydobywcza, słabo kontrolowany rozwój przemysłu, brutalna wycinka drzew (nawet w parkach narodowych), populizm, brak środków finansowych na ochronę środowiska (ale, czy na pewno?). Można by tak wymieniać bez końca…
Krzysztof Smolarski: Profesor Tadeusz Krwawicz ma swoją ulicę w Lublinie, a ostatnio skwerem uhonorowano, jako chyba drugiego w historii, polskiego okulistę prof. Józefa Kałużnego. To znaczy, że Ojciec był w Bydgoszczy ważną osobą i to nie tylko przez wzgląd na okulistykę.
Bartłomiej Kałużny: To prawda. Myślę, że duże znaczenie miało też to, że był mocno zaangażowany w rozwój Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera (wtedy Akademii Medycznej) w Bydgoszczy. W uczelni pełnił funkcje prodziekana, później dziekana, aż w końcu przez dwie kadencje był rektorem. Z pewnością z punktu widzenia miasta była to bardzo ważna część działalności. Druga rzecz, to fakt, że Ojciec był niewątpliwie osobą towarzyską i lubianą. Nadal wielu Jego dawnych kolegów i przyjaciół pełni różne funkcje w mieście i działa na bydgoskich uczelniach.
Mam krew w głowie. Tak o tym mówię. Na co moja terapeutka: „Co pan opowiada – wszyscy mają krew w głowie. Proszę mówić, mam krwiaka. To robi wrażenie.” Tak. Po wylewie – mój był krwotoczny – mam krew w głowie. To znaczy mam krwiaka. Byłem już dwa razy na tomografii i on tam dalej jest. Na razie się nie zmniejsza. Nie mogę latać samolotem, jeździć na nartach, ani chodzić po górach. Czyli z przyjemności została mi jazda samochodem (całe szczęście!). Jak napisałem powyżej mam terapeutkę, jeszcze mam logopedkę i chodzę czasami do psychiatry. Czyli zamiast latania samolotem mam terapeutkę, zamiast jazdy na nartach mam logopedkę, a zamiast chodzenia po górach mam wizyty u psychiatry.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.
W czasach PRL-u, czyli wieki temu, był taki szkolny żart, od którego mój nauczyciel historii lubił zaczynać odpytywanie: w Egipcie było dwóch braci, jeden Ramzes, drugi Kryzys. Ramzes umarł, Kryzys żyje – kończył, a ironiczny (choć i dobrotliwy) uśmiech zapowiadał, że to jednak nie koniec. Klasa w ryk, ale śmiech urywał się, kiedy jakiś nieszczęśnik usłyszał swoje nazwisko i musiał się gimnastykować. A jak łatwo się domyślić ten prawdziwy, peerelowski kryzys nie robił sobie nic ani z naszych śmiechów, ani z męki przepytywanych. W tamtych czasach kryzys wydawał się zjawiskiem (niczym Lenin) „wiecznie żywym”.