Warunkiem przetrwania i rozwoju każdej wspólnoty ludzkiej, począwszy od rodziny, a skończywszy na wielkich organizmach o zasięgu globalnym jest zaufanie. Sferą szczególnie wymagającą podobnego nastawienia są osoby i instytucje powołane do niesienia pomocy człowiekowi. Trzeba ufać wychowawcom, władzy, uczonym, policji, adwokatom, sędziom, dziennikarzom, służbie zdrowia i być przekonanym, że normą życia nie może być podejrzliwość, nieustanne patrzenie na ręce, śledzenie, podsłuchiwanie, gromadzenie materiałów pozwalających kogoś oskarżyć, podłożyć mu nogę i wyeliminować z życia społecznego.
Ta ogólna refleksja przychodzi na myśl, kiedy społeczeństwo poddawane jest, co pewien czas, próbie wytrzymałości na sygnały zwiastujące powszechne zagrożenie i to ze strony instytucji międzynarodowych, powołanych do tego, by dbały o jego bezpieczeństwo.
Kilka lat temu alarm dotyczył spożywania wołowiny, ponieważ stwierdzono trudno wykrywalną, ale śmiercionośną dla człowieka chorobę wściekłych krów. Ofiarą tej kampanii stała się niczemu niewinna popularna włoska polędwica bistecca alla fiorentina, co Włosi uznali za udany atak konkurencji, na ich kulinarną specjalność. Po kilku latach pojawiło się ostrzeżenie przed ptasią grypą. Ileż służb było zatrudnionych w śledzeniu lotu ptaków, które miały przenosić śmiertelny zarazek tej grypy. Wreszcie w zeszłym roku świat stanął pod pręgierzem pandemii świńskiej grypy.
Łatwowierne rządy wydały miliardy na zakup niepotrzebnych,
w takiej ilości, szczepionek, które dziś zalegają w magazynach, bo wirus nie okazał się wcale taki groźny. To Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła pandemię. Wiele wskazuje na to, że fałszywy alarm, został wywołany chęcią zdobycia ogromnych pienię-dzy przez międzynarodowe firmy farmaceutyczne i może kogoś jeszcze.
Strach i pieniądz okazały się i tym razem silniejsze niż dobro człowieka.
Drukuj artykuł Udostępnij:
Udostępnij
Ostatnio opublikowane artykuły w kategorii Kultura i nauka:
Trudno zaakceptować, że coś tak znikomego jak wirus, rzuci świat na kolana, osiągając mistrzostwo w zakaźności: obleciał kulę ziemską, przemierzył południki i równoleżniki, odwiedził przedszkola i emerytów oraz zmusił nas do zabawy w kotka i myszkę.
Długie wieczory, pogoda i ogólna sytuacja skłoniły mnie do zadumy. Tym razem nad tym, jak słowa zmieniają znaczenie wraz z upływem czasu. Ludzie uczeni nazywają to dryfem semantycznym. Podryfujmy zatem przez chwilę wspólnie. Zacznijmy od Józefa Ignacego Kraszewskiego, który główną bohaterkę „Starej Baśni” nazwał Dziwą. Dzisiaj facet, który tak zwróciłby się do kobiety, zapewne ryzykowałby kilka razów „z liścia”. A przecież by zostać Dziwą, kobieta musiała odznaczać się nie byle jakimi przymiotami ciała i ducha! Dlaczego dzisiaj to słowo stało się wulgaryzmem? Zapewne przez skojarzenie z podobnie brzmiącą „dziwką”, wywodzącą się wszak ze starosłowiańskiego děvъka (dziewczyna). A, że nieszczęsna Dziwa pochodzi od zupełnie innego, również starosłowiańskiego słowa divъ (podziw, zachwyt, zdumienie), nikogo już dziś nie rusza.
Św. Paweł (prywatnie mój ulubiony Apostoł) w jednym ze swoich listów napisał znamienne słowa: „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (1 Kor. 10,12). Wracają one do mnie po tym niezwykłym i zaskakującym 2020 r., który szczęśliwie mamy już za sobą. Roku, który miał być ciekawszy od poprzednich, w którym mieliśmy być cały czas piękni, młodzi i bogaci. Wydawało się, że stoimy na twardym, a tymczasem szybko wszyscy upadliśmy.
Czytam, że jest ogłoszony konkurs. Konkurs typu „nie kij a marchewka”. Chodzi o to, że w czasie pandemii wprowadzono mnóstwo obostrzeń. Za niestosowanie się do nich, grożą kary.
Właśnie ukazała się na rynku monografia „Strategie leczenia jaskry”. Książka ta powstała na bazie wieloletniego doświadczenia specjalistów z dwóch wiodących ośrodków okulistycznych w leczeniu jaskry w Polsce i uznawanych na świecie.